- godz. 10.30 – Godzinki ku czci NMP
- godz. 11.00 Msza św. z homilią transmitowana przez TVP3 Gorzów Wlkp.
- po Mszy św. modlitwa różańcowa połączona z rozmyślaniem
- godz. 18.00 Msza św. z homilią
- po Mszy św. wystawienie Najświętszego Sakramentu, nabożeństwo ku czci NSPJ i modlitwa różańcowa (ok. 21.00 Apel Maryjny w duchowej łączności z Jasną Górą)
Rozważanie na sobotę 5.12.2020 r.
o. Waldemar Polczyk OFM
Tajemnica Zwiastowania Pańskiego
Maryja, Pani o słodkim Imieniu, trwa na modlitwie. W domu Zwiastowania możesz być, kim chcesz: sługą, gapiem, sąsiadem. Najlepiej trwać w modlitewnym podziwie, powtarzając: Niech mi się stanie według Twego słowa.
Rozważanie
Życie Maryi przebiegało w cieniu Jezusa. Było życiem Jezusem. Do Maryi w szczególny sposób można odnieść słowa św. Pawła: „Teraz już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”. Maryja bowiem najpełniej żyła błogosławieństwami Syna. Można powiedzieć właściwie, że wszystkie błogosławieństwa znajdują najdoskonalsze wypełnienie najpierw w Jezusie, następnie zaś w Maryi.
Droga wiary Matki Syna Bożego zaczyna się od Zwiastowania. Maryja jest gotowa rozstać się z dotychczasową koncepcją swojego życia i zaufać słowu anioła. Zdaje się na Boga. Prosta dziewczyna z Nazaretu w spotkaniu z Bogiem dochodzi do prawdziwej wielkości.
Nazywa siebie Służebnicą Pańską. Jest gotowa na wszystko. Zapewne jednak nie jest do końca świadoma przyszłości. Dopiero w miarę upływu czasu będzie odsłaniał się przyjęty przez Nią krzyż. Będzie to trudna droga ciemności wiary i cierpienia. Droga ta rozpoczęła się zapewne niedługo po Zwiastowaniu, gdy Józef odkrył stan Maryi, musiał doświadczać niewymownego bólu.
Bóg nie pozostawia jednak człowieka samego w ciemnościach wiary. Na różne sposoby pomaga mu w zrozumieniu tajemnicy. Potwierdzeniem mocy Boga jest podobne poczęcie Jana przez Elżbietę.
W końcu Bóg objawia Maryi tajemnicę Mesjasza, która zrealizuje się w Jej życiu. Najświętsza Panna może sięgnąć do Słowa Bożego i znaleźć w nim otuchę wnoszącą sens w Jej osobiste doświadczenie. W chwilach trudności, gdy doświadczamy braku jasności woli Bożej, powinniśmy otwierać księgę Pisma Świętego i szukać w nim światła na nasze trudności.
Modlitwa chrześcijańska to także słuchanie Słowa Bożego. Maryja jest nam dana jako Matka słuchająca. To jest najpiękniejsza pochwała dla Niej. Jezus stwierdza: gdy będziecie słuchać Słowa Bożego, będziecie jak moja Matka.
Prośmy o postawę słuchania. O pragnienie bezpośredniego korzystania ze Słowa Objawionego. Maryja jest Oblubienicą Boga. Prośmy, aby Maryja dopuściła nas do więzi łączącej Ją z Bogiem. To jest sens i źródło każdej innej miłości. Nie zrozumiemy co to znaczy, że Bogurodzica jest dobrą żoną, Matką Jezusa, przyjaciółką, sąsiadką, krewną, jeżeli wcześniej nie zrozumiemy, że Maryja jest Oblubienicą Boga. Całe Jej życie jest włączone w bycie dla Boga.
Określenia Totus Tuus, którym Jan Paweł II tak chętnie się posługiwał, Maryja jako pierwsza użyła, mówiąc: Tota Tua: „Oto Ja, Służebnica Pańska”. Oto źródło pięknej miłości. Maryja nie jest Matką pięknej miłości dlatego, że jest Matką Jezusa lub dobrą żoną Józefa. Jest nią, ponieważ cała oddała się miłości. Źródłem miłości jest bycie do dyspozycji Boga.
Jeżeli w naszym życiu nie funkcjonuje miłość, to nie tylko z powodu złego charakteru, problemów z dzieciństwa, że taki jest świat, ale dlatego, że brakuje fundamentu – całkowitego powierzenia się Bogu. Brak zgody wewnętrznej i codziennej walki o to, aby Bóg przeniknął nas całkowicie.
Jak naród wybrany na pustyni kroczymy za obłokiem. Bóg często przyjmuje dla nas postać obłoku. My natomiast nie wchodzimy w ten obłok, nie dajemy się przeniknąć, nie pozwalamy zagarnąć się Bogu.
Bo obłok Boga to nie przyjemna chmurka. On w nocy staje się słupem ognia. Dlatego człowiek odczuwa lęk, aby ogień nie strawił tego, do czego jest przywiązany. Człowiek boi się oddać to, co – jak mu się wydaje – należy do niego, nadając mu sens i cel życia.
Lęk przed wejściem z relację z Bogiem – Miłością – osłabia miłość w każdym innym jej wymiarze, czyniąc ją wręcz nieludzką. Tak się dzieje, gdy człowiek nie chce, aby jego doświadczenie miłości było uczestniczeniem w miłości Boga. Maryja jest nam dana jako wzór pozwolenia przenikać się Bogu.
Niech Matka Boża zaprasza nas do nieustannej modlitwy: „Oto Ja, sługa, służebnica Pańska”. Każdemu pragnącemu założyć rodzinę można udzielić takiej oto rady: mąż, żona nie są bogami. Współmałżonka, dzieci nie kocha się jak bogów. Człowiek, czyniąc człowieka bogiem, jednocześnie czyni go demonem. Zachodzi to wtedy, gdy rozczarowuję się bóstwem.
Nasza powierzchowna religijność wynika między innymi z tego, że brakuje codziennej medytacji Słowa Bożego. Maryja uczy nas czegoś bardzo ważnego: nie musimy rozumieć Pisma św., aby się nim modlić. Maryja daje nam najpiękniejszy wzór słuchania Stwórcy czasem bez rozumienia Go.
Plik Worda do pobrania
Plik pdf do pobrania
Rozważanie na sobotę 7.11.2020 r.
o. Waldemar Polczyk OFM
Tajemnica Chrztu Pana Jezusa
Jezus nie był zobowiązany do przyjmowania Chrztu od Jana. Jednak chce to zrobić, aby wypełniła się wola Ojca. Jezus jest nie tylko posłuszny. Jest również pokorny. Staje się maluczkim wobec ludu, ukazuje swą prawdziwą tożsamość, pochylając pokornie głowę. Wydawać by się mogło, że jest grzesznikiem pośród grzesznych. Jest jednak Bogiem Wcielonym. Tylko Chrzciciel rozpoznaje Jego Bóstwo i wskazuje Jezusa jako Baranka Bożego.
Rozważanie
W oczach ludzi mamy spotkanie jakich wiele. My wierzymy, że do Jana przychodzi prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek. Spotkanie dwóch ludzi, najzwyczajniejsze w świecie wydarzenie. Ludzie spotykają się ciągle: w kolejce do lekarza, do kasy, do urzędu…
Jezus i Jan spotykają się, aby dokonać aktu najprostszego na świecie: Jan wylewa wodę na głowę Jezusa. Gdyby poprosić przypadkowo spotkanego człowieka: „Opowiedz o swoim życiu”, pewnie usłyszelibyśmy w odpowiedzi: „Wiodę normalne, zwyczajne życie”.
Gdybyśmy mieli naszemu życiu przypisać jakąś barwę, chyba wybralibyśmy kolor szary. Mówi się nawet o szarzyźnie życia. Właśnie dlatego ludzi ciekawią nowości z życia osób sławnych. Bo to jest coś nowego. W życiu innych ludzi coś się wydarzyło. W moim życiu natomiast nie dzieje się nic.
W wydarzeniu chrztu Pańskiego Bóg spotyka się z człowiekiem. Jezus i Jan są zainteresowani wyłącznie pełnieniem woli Bożej. Jan ma ludziom mówić o nawróceniu i ma słuchać o ich grzechach, a potem polewać ich wodą. Bogu spotkanie tych dwóch bardzo się podoba. Bóg Ojciec jest do tego stopnia uradowany, że Jego głos słyszą ludzie zgromadzeni na brzegu Jordanu: „Oto Mój Syn umiłowany – Jego słuchajcie!”.
Co czyni spotkanie Jezusa i Jana tak doniosłym, że mamy je rozważać w modlitwie różańcowej? Wierność woli Bożej. Zaczniemy zupełnie inaczej przeżywać swoje życie, gdy uświadomimy sobie fakt niezwykle doniosły: że wolą Boża jest, aby człowiek czynił to, co do niego należy.
W Biblii jest w sumie niewiele cudownych wydarzeń. Niezwykłe jest wprawdzie przejście przez Morze Czerwone, manna i przepiórki, ale już Boże Narodzenie jest bardzo zwyczajne. Jezus prowadzi zwykłe życie w normalnej, przeciętnej rodzinie.
Ludzie nie lubią swojego życia. Zazdroszczą innym ludziom ich życia. Ludziom mieszkającym gdzie indziej, w wielkim mieście, za granicą… Zawsze lepiej żyją inni. My – nie. Historia zbawienia dokonuje się wtedy, gdy ludzie czynią to, co do nich należy. Począwszy od tego, że Noe zaczął budować arkę.
W naszym życiu przeważnie nie dzieje się nic. Od Jezusa i od Jana Chrzciciela możemy się nauczyć świadomości pełnienia woli Bożej. Nie miewamy problemów z prawdami wiary, w które wierzymy. Natomiast tak trudno jest nam uwierzyć, że Panu Bogu potrzebne są rzeczy proste i zwyczajne. Mniemamy, że Pan Bóg potrzebuje ludzi wybitnych.
Pan Bóg potrzebuje sprzątania, gotowania, zmywania; potrzebuje inteligentnego stuknięcia młotkiem. Potrzebuje pana z wiertarką, łopatą… Bowiem to, co się wydarza jednorazowo, o człowieku mówi niewiele. Człowiek jeden raz, nawet kilka razy, potrafi się zmobilizować.
O tym, jaki człowiek jest naprawdę, przesądza nie to, jaki jest w niedzielę, ale jaki jest od poniedziałku do soboty. Człowieka można ocenić dopiero z perspektywy wielu lat. Nie bez przyczyny pierwszym wielkim świętem jest dwudziestopięciolecie, na przykład małżeństwa czy kapłaństwa. Dopiero po 25 latach jest co świętować.
Człowiek zostaje przez Boga umieszczony w swoim życiu, ponieważ Ojciec Niebieski chce od nas jednego: abyśmy robili to, co do nas należy. I żebyśmy to czynili z wiarą.
Ojciec mówi o Jezusie, że jest Jego umiłowanym Synem nie wtedy, gdy Chrystus czyni cuda, gdy jest u szczytu popularności, gdy idą za Nim tłumy. Ten głos nie rozlega się, gdy Jezus wkracza do Jerozolimy.
Syn podoba się swojemu Ojcu najbardziej wtedy, gdy z wielką pokorą pochyla głowę i przyjmuje od Jana chrzest w Jordanie. To Bóg bowiem posłał Jana Chrzciciela, aby udzielał chrztu nawrócenia.
Nigdy bardziej nie podobamy się Panu Bogu jak wtedy, gdy starannie wykonujemy codzienne obowiązki. Przyjęcie tej prawdy zmienia nasze życie. Ono wtedy staje się ciekawe. Gdy towarzyszy mi świadomość pełnienia woli Boga, wtedy sprawy zwyczajne przestają być proste. Stają się wtedy istotne. Dzięki bowiem rzetelnemu wypełnianiu obowiązków stanu, sprawy tego świata biegną tak, jak tego sobie życzy Pan Bóg.
Jest wolą Boga, aby ludzie byli zdrowi i żyli szczęśliwie, żeby pomnażali dobra doczesne. Nie są one najważniejsze, są jednak istotne. Jest wolą Boga, aby człowiek czynił sobie ziemię poddaną. Prośmy o taką świadomość, abyśmy nie mniemali o sobie i o swoim życiu źle.
Plik Worda do pobrania
Plik pdf do pobrania
Rozważanie na sobotę 3.10.2020 r.
o. Waldemar Polczyk OFM
Tajemnica znalezienia Jezusa w świątyni
Znalezienie Jezusa w świątyni jest jedynym wydarzeniem przerywającym milczenie Ewangelii odnośnie do życia ukrytego Jezusa. Syn Boży ukazuje swe całkowite oddanie się Ojcu. Najważniejszym wymiarem życia Jezusa jest bycie Synem Boga.
Rozważanie
„Wtedy wrócili do Jerozolimy z góry, zwanej Oliwną, która leży blisko Jerozolimy, w odległości drogi szabatowej. Przybywszy tam weszli do sali na górze i przebywali w niej: Piotr i Jan, Jakub i Andrzej, Filip i Tomasz, Bartłomiej i Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Szymon Gorliwy, i Juda, brat Jakuba. Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego”.
Oto pierwsza czynność i pierwsze zadanie Maryi po Wniebowstąpieniu Jezusa: modli się z apostołami i razem z nimi buduje Kościół. Sama jest też wzorem Kościoła. Modlitwą podtrzymuje duchowe zmagania swoich dzieci. Prośmy o odkrycie Maryi jako ikony modlitwy. Jak mamy się modlić? To pytanie nieustannie powraca, a może znaleźć swoje wyjaśnienie w kontemplacji Maryi.
Gdy bowiem Dziewica z Nazaretu rozmawia z Jezusem, to się modli. Maryja jest świadoma Bóstwa swego Syna. Istotą modlitwy jest trwanie w obecności Boga, przebywanie przed Stwórca. Co najdoskonalej spełnia się w życiu Maryi. Od Wcielenia w Nazarecie do Wniebowstąpienia. Bogurodzica trwa nieustannie w obecności Jezusa.
Modlitwa to przede wszystkim trwanie w obecności. Modlitwa to nie najpierw nasze słowa, uczucia, działanie, ale modlitwa to świadomość obecności Boga. Prośmy zatem o doświadczenie obecności Boga. Bez niej modlitwa będzie działaniem pustym i sformalizowanym. Wszystko w życiu duchowym mierzy się wolnością, ale wolnością przytomną i pełną miłości.
Modlitwa chrześcijańska to także słuchanie Słowa Bożego. Maryja jest nam dana jako Matka słuchająca. W sposób przedziwny Jezus chwali ludzi pogańskiego pochodzenia: Rzymian, kobietę Kananejską.
Jezus natomiast nie chwali swojej Matki. A przecież mógłby się Nią szczycić. Raz tylko, zupełnie niepostrzeżenie, wytworzyła się sytuacja, w której Jezus udzielił Jej wielkiej pochwały. Gdy przyszli krewni Jezusa, a ludzie mówią: „Oto twoi krewni i Twoja Matka”. Syn Boży odpowiada: „Któż jest moją Matką, bratem? Ten, kto słucha Słowa Bożego”.
To jest najpiękniejsza pochwała dla Matki. Jezus mówi: gdy będziecie słuchać Słowa Bożego, będziecie jak moja Matka.
Mamy w Ewangelii kilka scen mówiących o słuchaniu. Zwiastowanie, to obraz Panny słuchającej. Maryja słucha również w rozmowie z dwunastoletnim Jezusem. Najpierw wyraża swoje uczucia, bólu, cierpienia, potem słucha. Nie dyskutuje, ale słucha. Także Kana Galilejska jest sceną słuchania. Maryja słucha niezrozumiałych słów Syna. Maryja słucha również pod krzyżem.
Prośmy o postawę słuchania, o pragnienie bezpośredniego korzystania ze Słowa Objawionego. Nasza powierzchowna religijność wynika między innymi z tego, że brakuje codziennej medytacji Słowa Bożego. Maryja uczy nas czegoś bardzo ważnego: nie musimy rozumieć Pisma św., aby się Biblią modlić. Maryja daje nam najpiękniejszy wzór słuchania Pisma, słuchania Jezusa nawet wtedy, gdy Go nie rozumiemy.
Plik Worda do pobrania
Plik pdf do pobrania
Rozważanie na sobotę 5.09.2020 r.
o. Waldemar Polczyk OFM
Tajemnica cudu w Kanie Galilejskiej
Dla Jezusa nie nadszedł jeszcze czas działalności publicznej. Do działania skłania Go Matka, zainteresowana kłopotem zaślubionych. Chrystus jest miłością przychodzącą do nas z miłości do człowieka, gdyż pragnie wypełnić wolę Ojca. Niech nasz miłość bliźniego uprzedza potrzeby braci i sióstr. Bądźmy dla siebie wzajemnie darem. Życie chrześcijańskie polega na czynieniu zawsze dobra, na głębokiej chrześcijańskiej przyjaźni.
Rozważanie
Ewangelia o cudzie w Kanie Galilejskiej pokazuje rolę ludzkich braków. One są glebą, na której tworzymy wieź z Bogiem. Ludzkie braki i słabości nie są przeszkodą dla życia wiary. Bywają natomiast wyzwaniem i zaproszeniem do pogłębienia wiary.
Przywołujemy Matkę Najświętszą jako Mistrzynię rozważania Słowa Bożego. Rozumienie Słowa Bożego rodzi się przez noszenie go w sercu. Maryja nie rozumie tego słowa, ale nosi je w sercu. Wiara nie zaczyna się od rozumienia, ale od zaufania. Maryja całkowicie ufa Jezusowi i zaprasza także innych do takiego zaufania. Świadectwo wiary, to świadectwo zaufania. Maryja w Kanie mówi: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.
Zaufanie Bogu nie może mieć granic. Rozumowanie na zasadzie: zaufam Bogu, ale pod pewnymi warunkami, jest próbą narzucenia Bogu własnego plan. Jest próbą wykorzystania mocy Boga i Jego łaski dla przeprowadzenia własnej wizji życia.
Jezus każe robić trudne i po ludzku niezrozumiałe rzeczy. Zaufanie, to wydanie się w dłonie Boga. Na stołach brakuje wina, a Jezus każe nosić wodę. Dla sług to okazja, pokusa, do buntu. Na stołach przecież nie brakuje wody, na stołach nie ma wina! Potem Jezus mówi: Zanieście. Nie mówi co mają zanieść. To druga okazja do buntu. Tak naprawdę nie wiemy, w którym momencie woda stała się winem.
Na trud przemiany człowieka składają się dwie rzeczywistości: ciężka ludzka praca – noszenie wody, a z drugiej strony, moc Jezusa, zaufanie Jemu. W życiu wiary istnieje ogromna równowaga między pracą człowieka a mocą Jezusa.
Sześć stągwi kamiennych to około 600 litrów wody. Tu widzimy sens tej obfitości, tej ludzkiej pracy. Ile wody – tyle wina. Jezus może przemienić tylko to, co Jemu ofiarujemy. Zbawiciel potrzebuje naszego trudu, ale jednocześnie potrzebuje naszej świadomości, że to jest tylko woda. Nasza modlitwa, nasze wyrzeczenia i praca to woda. Ale właśnie ta woda jest Jezusowi potrzebna. Bo tę wodę Jezus może uczynić winem. Wino jest symbolem radości życia.
Zakończenie jest takie bardzo trafne na nasze czasy. „Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino”. To jest naturalny porządek ludzkiej rzeczywistości. Na początku jest dobre wino. Zauważmy, że cywilizacja promuje okres dojrzewania, czas nastolatków. Żyjemy w cywilizacji nastolatków. Ideałem jest nastoletnie traktowanie i przeżywanie życia.
Jezus proponuje zupełnie inny porządek rzeczy: „Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory”. Dobra Nowina nadaje sens życiu w każdym okresie jego trwania. Maryja jest wzorem zaufania: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Zbyt często przyjmujemy postawę kwestionowania i orzekania, odwołując się głównie do naszych emocji. To znak, że brakuje nam zaufania.
Wszystkie dialogi Maryi ze swoim Synem to bardzo trudne rozmowy. My zaś wyobrażamy je sobie jako słodkie spotkanie dobrego Syna z ciepłą Mamą. W Ewangelii nie ma nic podobnego.
Maryja jako pierwsza zauważa brak. Jest bowiem człowiekiem wrażliwym. Człowiek dojrzały, mądry, jest wrażliwy na cudze braki. Sprawą o zasadniczym znaczeniu jest być dobrym człowiekiem. Bez życzliwej, otwartej postawy nie da się zrobić niczego dobrego. Prośmy, by Maryja pokazała nam braki naszego człowieczeństwa.
Fundamentem wiary jest dobry człowiek. Ewangelia o cudzie w Kanie Galilejskiej daje nam rozwiązanie na wszelkie ludzkie braki. Maryja nie rozwiązuje po swojemu tej sytuacji. Nie zaradza im na ludzki sposób. Można przecież było pożyczyć od sąsiadów, dokupić…
Nasze braki należy więc przedstawiać Jezusowi i prosić o świadomość, że to nie my rozwiązujemy ludzkie problemy.
Plik Worda do pobrania
Plik pdf do pobrania
Rozważanie na sobotę 1.08.2020 r.
o. Waldemar Polczyk OFM
Tajemnica przemienienia Pańskiego
Jezus jest prawdą, która przemawia. Jego oblicze jaśnieje prawdą. Tylko wrogowie Nauczyciela nie dostrzegają prawdy w Jego słowach i czynach, żyją bowiem w kłamstwie, niechęci i poczuciu krzywdy. Szaty Jezusa stały się lśniąco białe podczas przemienienia na Górze Tabor. Niech również nasz czyny jaśnieją pośród świata.
Rozważanie
Obłok we dnie i kolumna ognia w nocy – to są rzeczy odległe. Maryja zostaje dopuszczona, wchodzi w obłok. Bóg już nie tylko prowadzi Ją gdzieś z daleka, ale przyjmuje Ją, dopuszczają Ją do obłoku. Tajemnica Boga budzi trwogę. Obłok przesłaniający Górę Synaj budzi lęk. Bóg przez Wcielenie zbliża się do człowieka. Maryja wchodzi w obłok tajemnicy Boga, aby Bóg stał się człowiekiem. Żeby Stwórca nie był już tylko nieosiągalnym niedotykalnym obłokiem. Dzięki Maryi staje się dotykalny i może mówić do nas.
Jezus Chrystus przemawia. Jego ludzkie słowo staje się Słowem Bożym. Pozostaje wśród nas w swoim Ciele jako Zmartwychwstały. To jest to samo Ciało, które dała Mu Maryja. Kontemplując Ciało Chrystusa, Eucharystię, w Ciele Chrystusa również kontemplujemy Maryję.
Jak wszyscy ludzie, również Maryja, jest bezradna wobec tajemnicy. Ona nie jest w żaden sposób uprzywilejowana. Jak wszyscy, tak i Ona musi zmagać się z pytaniem: Jakże się to stanie? Kim jest Bóg? Jak można się do Niego zbliżyć? Bezradność wobec tajemnicy.
Gdy o tej ludzkiej bezradności wobec tajemnicy zapominamy, nasza modlitwa staje się niemądra. Gdy zapominamy, że Bóg jest tajemnicą, zachowujemy się bez czci i szacunku Bogu należnym, próbując coś od Pana Boga wytargować. Mamy do Niego pretensje.
Bóg jest tajemnicą. Zrozumienie tego jest dziś szczególnie ważne. Współczesna kultura odnosi się do Boga nie tylko w sposób lekkomyślny, ale zgoła cyniczny. Zwłaszcza w obszarze sztuki widoczne jest prowokowanie przez idee i obrazy religijne. Człowiek chce zaistnieć, wykorzystując ideę Boga. Próbuje pokazać swoją niezależność, epatując najświętszymi dla wiary chrześcijańskiej obrazami. Współczesna cywilizacja poniewiera Bogiem.
Trzeba patrzeć także na siebie jako na tajemnicę. Jest takie bardzo mocne doświadczenie, towarzyszące ludziom w depresji: Po co się wziąłem na tym świecie? Po mi żyć? Jeżeli zlekceważymy tajemnicę Boga, życie człowieka będzie absurdalne. Do tego wniosku dochodzili filozofowie egzystencjalni: była to filozofia absurdu. Wszystko nie tylko można, ale wszystko trzeba zaczynać od nowa. Człowiek jest jednak istotą zbyt ograniczoną, aby wszystko wymyśleć od nowa. Prośmy, abyśmy zobaczyli siebie jako tajemnicę. Nierozsądne jest próbowanie rozumienia wszystkiego: dlaczego ktoś umarł, a tamten się narodził?
Nasze rozważanie wzbogaćmy modlitwą Tomasza à Kempis z dzieła O naśladowaniu Maryi: „Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą. Dziewico miłościwa, witaj, nadziejo biednych. Witaj, dobrotliwa Matko sierot, o Maryjo. Gdy wszystkie bramy niebios są zamknięte, a z powodu moich grzechów zewsząd odmawiają mi dostępu do Boga. Gdy opuszcza mnie wszelka rada i siła duszy i w niczym sam sobie pomóc nie mogę. Gdy zniechęcenie do obecnego życia i lęk serca tak mnie ściskają, że prawie nic mi na tym świecie się nie podoba. Gdy słońce radości staje się nocą strachu i smutku. Gdy odebrana mi jest niebiańska pociecha i zagraża mi ciężkie strapienie. Gdy wichry pokus powstają i zrywają się poruszenia namiętności. Gdy z nagła przychodzi choroba i jakakolwiek inna przeciwność. Gdy to wszystko przychodzi na mnie – dokąd uciekać się mam i do kogo mam się zwrócić, jak nie do Ciebie, Najłaskawsza Pocieszycielko?”.
Dodajmy także modlitwę św. Germana z Konstantynopola: „Maryjo dobra, o Ty cała dobra i pełna miłosierdzia, kto drugi, po Twoim Synu, troszczy się tak jak Ty o rodzaj ludzki? Kto nas broni bez przerwy w naszych udręczeniach, kto nas tak szybko wyzwala od pokus, które nas napastują? Kto zadaje sobie tyle trudu, by wstawiać się za grzesznikami? Kto staje w ich obronie, by ich usprawiedliwić, gdy wszystko wydaje się stracone? Dzięki wolności i potędze, które Twoim macierzyństwem nabyłaś u Syna, ocalasz nas przez Twoje prośby i Twoje wstawiennictwo. I dlatego widzimy, że człowiek udręczony, chroni się u Ciebie, a uciśniony, Twojej pomocy przyzywa”.
Maryja jest Matką Wcielonego Słowa. Dała Synowi Bożemu ciało, dlatego jest Bogarodzicą. Wcielenie jest centralną tajemnicą chrześcijaństwa. Maryja jest Matką Pięknej Miłości. Wcielenie ma swój cel. Ono nie jest samo dla siebie. Ono ma swój sens. Celem Wcielenia jest objawienie istoty Boga, przekroczenie przepaści zionącej między człowiekiem a Bogiem na skutek grzechu. Bóg tak umiłował świat, że Syna Jednorodzonego dał. Bóg tak umiłował świat, że wcielił się, sam stał się człowiekiem. Celem tajemnicy Wcielenia jest objawienie miłości Boga.
Matka Pięknej Miłości jest odblaskiem miłości Boga. Miłość Boga odbija się w Matce Jezusa. Tu dostrzegamy sens Niepokalanego Poczęcia: Maryja jest doskonałym odbiciem miłości Boga. Maryja jest dowodem, że Bóg jest miłością. Dowodem ostatecznym jest Jezus, Wcielone Słowo. Maryja jednak uczestniczy w tym dowodzie, będąc matką Wcielonego Słowa. Kontemplując Wcielone Słowo, poznajemy i Ojca oraz Jego miłość. Maryja uczestniczy w miłości Ojca, ponieważ to Ona dała ciało Synowi. Bóg zechciał posłużyć się Maryją, aby przekonać świat o swojej do niego miłości. Maryja jest Matką pięknej miłości, najczystszej miłości. Maryja jest Matką najbardziej bezinteresownej i ofiarnej miłości.
Plik Worda do pobrania
Plik pdf do pobrania
Rozważanie na sobotę 4.07.2020 r.
o. Waldemar Polczyk OFM
Tajemnica narodzenia Pańskiego
Boża wola spełnia się pośród najzwyklejszych okoliczności: kobieta wydająca na świat dziecko, rodzina, dom. Boża wszechmoc i blask Boga przechodzą poprzez to, co ludzkie i łączą się z tym, co ludzkie.
Rozważanie
Maryja jest wielkim darem Boga, jest ikoną Stwórcy, jest najpiękniejszym wzorem miłości, modlitwy, człowieka. Maryja jest bowiem najpiękniejszym człowiekiem. Jest odbicie tajemnicy Najwyższego.
Chcemy rozważać dziś o Maryi jako odbiciu tajemnicy Boga. Jest Ona zwierciadłem Boskiej mocy, miłości; jest najdoskonalszą ikoną Boga, którą Stwórca skopiował w Adamie, i w nim ta ikona została zeszpecona, skalana.
Maryja jako jedyna jest nieskalanym obrazem Boga. Jest jedynym człowiekiem w historii ludzkości zrodzonym jako odbicie tajemnicy Boga. Jest Matką Słowa Wcielonego, gdyż dała Synowi Bożemu ciało.
Kościół wyznaje, że Maryja jest Matką Boga. Sobór w Efezie nadał Jej największe z możliwych imię: Matka Boga, Matka Syna Bożego, tego, który jest nieosiągalny, niedotykalny. Ten, który – jak zobaczymy – nie może się ukazać inaczej, jak tylko poprzez znak, obłok, dzięki Maryi staje się człowiekiem, kimś, kogo można dotknąć.
Stając się Ciałem, wchodzi w intymną więź z człowiekiem. Maryja dała Synowi Bożemu ciało. Oto najpiękniejsza i najbardziej szokująca tajemnica chrześcijaństwa. Tajemnica Wcielenia jest dla Żydów zgorszeniem, szokiem bo, jak Jahwe mógł narodzić się w stajni? To jest zwyczajnie nie do pomyślenia dla Żyda Starego Testamentu.
Maryja jest Matką Pięknej Miłości. Maryja jest ikoną miłości Boga. W Niej Bóg najpełniej objawił swoją miłość. Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał poprzez Maryję, w Niej objawił swoją miłość do człowieka. Jest nie tylko Matką Boga, ale także Oblubienicą Stwórcy. „Nie mogła być skalana Ta, która daje ciało Synowi Bożemu” – mówią wszystkie rozważania o wcieleniu i niepokalanym poczęcia NMP.
Maryja jest również Matką ludzkiej miłości. Jest prawowierną żoną św. Józefa. Jest także dobrą sąsiadką, dobrą przyjaciółką, dobrą krewną. Maryja jest obrazem dobrej relacji międzyludzkiej i każdej miłości. Gdy dowiaduje się, że Jej krewna Elżbieta w starości poczęła syna, natychmiast udaje się do niej z pomocą. Odruch kochającej kobiety, wrażliwej na potrzeby krewnej.
Powiemy o jeszcze jednej tajemnicy: Maryja jako orantka, jako modląca się. Matka Boża Orantka przedstawiana jako kobieta z wyciągniętymi do modlitwy rękami, z medalionem na piersiach. Maryja, która się modli. To jest bardzo ważny obraz. Najwcześniejsze przedstawienia Dziewicy z pierwszych wieków chrześcijaństwa ukazują Ją modlącą się z apostołami w Wieczerniku.
Wszystkie Ewangelie przedstawiają Ją jako Orantkę. Gdy bowiem Matka Jezusa rozmawia ze swoim Synem, to się modli. Także Litania loretańska przedstawia Maryję jako modlącą się: Pocieszycielka strapionych.
Maryja sama modli się i zaprasza do modlitwy. Dlatego nazywamy ją Pocieszycielką strapionych: tych, którzy mają zmartwienia. Ucieczką grzeszników – wzywa do modlitwy czujących się upokorzonymi grzechem. Niemal wszystkie wezwania Litanii loretańskiej nawiązują do ikony Maryi modlącej się.
Dzisiaj wpatrujemy się w Maryję jako odbicie tajemnicy Boga. „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Na to Maryja rzekła do Anioła: »Jakże się to stanie, skoro męża nie znam?«. Anioł Jej odpowiedział: »Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Boży«. Na to rzekła Maryja: »Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!«”.
Jakże się to stanie? Maryja staje przed tajemnicą Boga. Bóg odsłania Jej tajemnicę, zaprasza Ją do czegoś, co po ludzku jest niemożliwe. Anioł niczego jednak nie wyjaśnia. Co mogła z tych mocnych słów zrozumieć prosta i uboga dziewczyna? „Trzeciego dnia rano rozległy się grzmoty z błyskawicami – czytamy w Księdze Wyjścia – a gęsty obłok rozpostarł się nad górą i rozległ się potężny głos trąby tak, że cały lud przebywający w obozie drżał ze strachu. Mojżesz wyprowadził lud z obozu naprzeciw Boga i ustawił u stóp góry. Góra zaś Synaj była cała spowita dymem, gdyż Pan zstąpił na nią w ogniu i uniósł się dym z niej jak z pieca. I cała góra bardzo drżała. Głos trąby się przeciągał i stawał się coraz donioślejszy. Mojżesz mówi, a Bóg odpowiadał wśród grzmotów”.
Mojżesz jest w pewnym stopniu zapowiedzią Maryi. Biblia nazywa Mojżesza przyjacielem Boga. Niewielu w Biblii otrzymało ten tytuł. Przyjacielem Boga, tak jak Mojżesz, był jeszcze Henoch.
Mojżesz jako jeden jedyny wszedł na górę Synaj i modlił się w obłoku. To jest jednak tylko zapowiedź. Mojżesz zbliżył się do tajemnicy, ale jej nie dotknął, nie wszedł tak w tajemnicę Boga, jak mogła to uczynić, dzięki zaproszeniu Boga, Maryja.
Plik Worda do pobrania
Plik pdf do pobrania
Rozważanie na sobotę 6.06.2020 r.
o. Waldemar Polczyk OFM
Nawiedzenie św. Elżbiety
Elżbieta, którą nazywają bezpłodną, ma zostać matką. Maryja dowiaduje się o tym od Gabriela, wysłannika Boga. Niebawem Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy” (Łk 1,39). Nie powoduje nią ciekawość ani też nie chce osobiście przekonać się o wiarygodności anielskiego zwiastowania. Maryja, pokorna, pełna miłości, która skłania ją, by zatroszczyć się o starszą kuzynkę, udaje się do domu Elżbiety, bowiem w anielskim zwiastowaniu odczuwa tajemniczą więź między synem Elżbiety a Jej Synem, którego niesie w łonie.
Rozważanie
W tajemnicy wcielenia Maryja uprzedza wiarę eucharystyczną Kościoła. Podczas Nawiedzenia Elżbiety Matka Pana nosi w sobie, w swoim łonie, Słowo. Odwieczne Słowo, które stało się Ciałem. Wtedy też Dziewica w pewnym sensie jest pierwszym tabernakulum w historii. Tabernakulum, w którym Syn Boży, jeszcze niewidoczny dla ludzi, pozwala się adorować Elżbiecie.
„Czy zatem Maryja kontemplująca oblicze Chrystusa, dopiero co narodzonego i tulącego Go w ramionach – pytał Jan Paweł II – nie jest dla nas niedościgłym wzorem miłości i natchnienia podczas każdej naszej Komunii eucharystycznej?”
Czy mamy tak łatwo rezygnować nawet z tych kilku chwil na adorację Jezusa w Najświętszym Sakramencie? Matka Boża realizowała wymiar ofiarny Eucharystii przez całe swoje życie u boku Chrystusa aż do Kalwarii. Gdy zaniosła Dziecię Jezus do świątyni w Jerozolimie, aby je przedstawić Panu, usłyszała zapowiedź starego Symeona, że to Dziecko będzie znakiem sprzeciwu i że miecz przeszyje także Jej duszę (Łk 2,34-35). W zapowiedzi starego Symeona nie sposób nie dostrzec przepowiedni dramatu ukrzyżowania Syna.
Podobnie jak Jej Syn, także Maryja przygotowywała się dzień po dniu do wydarzenia Kalwarii, jakby uprzedzając Eucharystię. Była to jakby komunia duchowa pragnienia i ofiary, mająca swoje wypełnienie w zjednoczeniu z Synem w męce, a potem, po Jego wniebowstąpieniu, znajdzie swój wyraz w Jej uczestniczeniu w sprawowanej przez apostołów Eucharystii – pamiątce męki.
Jak wyobrazić sobie uczucia Maryi, która słyszała z ust Piotra, Jana, Jakuba i innych apostołów słowa z Ostatniej Wieczerzy: „To jest ciało moje, które za was będzie wydane”. Właśnie to ciało, wydane na ofiarę i ponownie uobecnione w znakach sakramentalnych, było tym samym ciałem, które biło rytmem Jej matczynego serca. Ponownym przeżywaniem tego, czego osobiście doświadczyła pod krzyżem. Podczas Ostatniej Wieczerzy Jezus zwrócił się do uczniów z przejmujący nakazem: „To czyńcie na moją pamiątkę”. W pamiątce Kalwarii zawiera się wszystko, czego Chrystus dokonał przez swoją mękę i śmierć. W tym także to, co uczynił dla swojej Matki ku naszemu pożytkowi. To Jej właśnie powierza umiłowanego ucznia, a w nim powierza każdego z nas: „Oto syn Twój”. Podobnie mówi do każdego z nas: „Oto Matka twoja” (J 19,26-27).
Przeżywanie Eucharystii – pamiątki śmierci Chrystusa – zakłada także nieustanne przyjmowanie tego daru. Oznacza to, że na wzór św. Jana Ewangelisty, przyjmujemy do siebie Tę, która za każdym razem jest nam dawana za Matkę. Podejmujemy w ten sposób trud upodobnienia się do Chrystusa w szkole Jego Matki. Maryja towarzyszy nam na tej drodze jako Matka Kościoła.
Jest także obecna w każdej z naszych celebracji eucharystycznych. Jeśli pojęcia Kościół i Eucharystia są ze sobą nierozerwalnie związane, to samo dotyczy Maryi i Kościoła. Jan Paweł II zachęcał nas także do odczytywania hymnu Maryi – Wielbi dusza moja Pana – w perspektywie Eucharystycznej.
Wiemy już, że Eucharystia jest, podobnie jak hymn Maryi, przede wszystkim uwielbieniem i dziękczynieniem. Zauważmy, że gdy Maryja wznosi okrzyk: „Wielbi dusza Moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim”, nosi już w łonie Jezusa. Dziewica z Nazaretu wielbi Boga Ojca przez Jezusa, wielbi Go także w Jezusie i wielbi Go z Jezusem. To jest właśnie prawdziwa postawa eucharystyczna: wielbić Ojca przez Jezusa, w Jezusie i z Jezusem.
W Magnificat Maryja wspomina wspaniałe dzieła, jakich Bóg dokonał w dziejach zbawienia. Zgodnie z obietnicą, jaką złożył ojcom. Wśród tych obietnic jest zapowiedź cudu, który przewyższa wszystkie dary: zbawcze wcielenie.
Ponadto w Magnificat jest też obecny wymiar eschatologiczny Eucharystii: za każdym razem, gdy Syn Boży uobecnia się nam w ubóstwie sakramentalnych znaków chleba i wina, zasiewane jest w świecie ziarno nowych dziejów, w których władcy są strąceni z tronów, a pokorni zostają wywyższeni.
Maryja opiewa nowe niebiosa i nową ziemię, która w Ewie znajduje swoje uprzedzenie i w pewnym sensie programowy zamysł. Skoro Magnificat wyraża duchowość Maryi, nic bardziej niż ta duchowość nie pomoże nam przeżywać tajemnicy Eucharystii. Eucharystia została nam dana, aby całe nasze życie, podobnie jak życie Maryi, było nieustającym Magnificat.
Plik Worda do pobrania
Plik pdf do pobrania
Rozważanie na sobotę 2.05.2020 r.
o. Waldemar Polczyk OFM
Tajemnica ustanowienia Eucharystii
Wszechmogący, wieczny Boże, który wyzwoliłeś nas z niewoli grzechu, zbawiając człowieka przez miłość ofiarniczą Twojego Syna, daj nam tak sprawować, adorować i żyć najświętszą Eucharystią, abyśmy napełnieni Duchem Świętym, godnie używali otrzymanej wolności. Niech prawda, dobro i miłość Twoja pomogą nam w pokoju przybliżać Królestwo Boże na ziemi: między narodami, w naszych rodzinach, zakładach pracy, pośród chorych, wątpiących, nie znających Ciebie, który jesteś prawdziwą wolnością. Przez naszego Pana, Jezusa Chrystusa, który w Duchu Świętym nieustannie jednoczy nas z Tobą na wieki wieków. Amen.
Rozważanie
Jeśli chcemy ponownie odkryć ścisłą więź istniejącą między Kościołem i Eucharystią w całym jej bogactwie, nie możemy zapomnieć o Maryi, Matce i wzorze Kościoła. Maryja zawsze jest z Jezusem i Ona też zawsze prowadzi nas do Jezusa.
Ilekroć jesteśmy przy Matce Zbawiciela, tylekroć jesteśmy także przy Jezusie. W Liście Apostolskim Rosarium Virginis Mariae, uznając Najświętszą Dziewicę za Mistrzynię w kontemplacji oblicza Chrystusa, Jan Paweł II włączył do Tajemnic Światła również ustanowienie Eucharystii. „Maryja – uzasadniał papież – może nas prowadzić ku temu Najświętszemu Sakramentowi, ponieważ jest z nim głęboko związana”.
Jan Paweł II, który powierzył się całkowicie Maryi, pisze o tym szerzej w encyklice Ecclesia de Eucharistia. Do tematu kontemplacji Oblicza Chrystusa Jan Paweł II powracał także w Liście apostolskim Mane nobiscum Domine na Rok Eucharystii.
Zachęcając wiernych do przywiązywania szczególnego znaczenia do Eucharystii niedzielnej i do samej niedzieli, przeżywanej jako specjalny dzień wiary, dzień zmartwychwstania Pana i daru Ducha Świętego.
W Liście Mane nobiscum Domine Jan Paweł II przypomina List apostolski Rosarium Virginis Mariae, gdzie podjął temat kontemplacji oblicza Chrystusa. Obierając za punkt wyjścia perspektywę Maryjną, aby raz jeszcze zachęcić do modlitwy Różańcowej. W tej zachęcie do modlitwy różańcowej jest wierny poleceniu Maryi, zapraszającej właśnie do tej formy modlitwy.
Papież Polak podkreśla, że modlitwa różańcowa skupia się głownie na imieniu i obliczu Jezusa. Jej powtarzający się rytm tworzy swoistą pedagogię miłości, której celem jest rozpalenie w duchu tej samej miłości, jaką Maryja żywi względem swego Syna.
„Dlatego – pisze dalej Jan Paweł II – rozwijając wielowiekową tradycję, postanowiłem, dla nadania temu rodzajowi kontemplacji pełniejszej formy, uzupełnić ją o Tajemnice Światła. Jakże nie umieścić u szczytu Tajemnic Światła najświętszej Eucharystii?”
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Ewangelia milczy na temat związku Maryi z Eucharystią. O Matce Pana nie wspominają opisy ustanowienia Eucharystii w wieczór Wielkiego Czwartku. Wiadomo jednak z Dziejów Apostolskich, że Matka Jezusa była obecna wśród apostołów, którzy „trwali jednomyślnie na modlitwie” (Dz 1,14).
Dziewica z Nazaretu była w pierwszej wspólnocie zgromadzonej po Wniebowstąpieniu, w oczekiwaniu na Pięćdziesiątnicę. Z tego faktu Jan Paweł II wyprowadza wniosek, że obecności Maryi nie mogło brakować podczas sprawowania Eucharystii wśród wiernych pierwszego pokolenia chrześcijan, z gorliwością trwających w łamaniu chleba. „Jednak poza Jej uczestnictwem w uczcie Eucharystycznej – pisze dalej Ojciec Święty – związek Maryi z Eucharystią można pośrednio określić, wychodząc od Jej wewnętrznej postawy. Maryja jest Niewiastą Eucharystią w całym swoim życiu. Kościół, patrząc na Maryję jako na swój wzór, jest wezwany do naśladowania Matki Jezusa także w odniesieniu do Najświętszej Tajemnicy”.
Rzeczywiście Eucharystia jest tajemnicą wiary. Tajemnica ta przewyższa nasz intelekt, nasze zdolności poznawcze, a przez to zmusza do jak najpełniejszej uległości Słowu Bożemu. I nikt, tak jak Matka Boża, nie może być lepszym wsparciem i przewodnikiem w takiej postawie. Maryja wszystko zachowywała w sercu i rozważała. Nasze powtarzanie dzieła Chrystusa z Ostatniej Wieczerzy, będące wypełnienie Jego nakazu: „To czyńcie na moją pamiątkę”, staje się równocześnie przyjęciem zaproszenia Maryi do okazywania Jej Synowi posłuszeństwa bez wahania: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.
Z matczyną troską, poświadczoną podczas wesela w Kanie Galilejskiej, Maryja zdaje się mówić: nie wahajcie się, zaufajcie słowu mojego Syna. On, który przemienił wodę w wino, ma moc uczynić z chleba i wina swoje Ciało i swoją Krew. Ofiarując wierzącym w tej tajemnicy żywą pamiątkę swej Paschy, aby w ten sposób uczynić z siebie Chleb Życia. Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. To czyńcie na moją pamiątkę.
Maryja jest Niewiastą Eucharystii także na innych etapach swojego życia. W pewnym sensie Matka Najświętsza wyraziła swoją wiarę eucharystyczną jeszcze zanim Eucharystia została ustanowiona. Przez sam fakt ofiarowania swojego dziewiczego łona, aby mogło się dokonać wcielenie Słowa Bożego. Taką gotowość wyraziła podczas Zwiastowania: „Niech mi się stanie według słowa Twego”.
Eucharystia odsyłająca nas do męki i zmartwychwstania, wyraża jednocześnie ciągłość z tajemnicą wcielenia. Zwróćmy uwagę: w Zwiastowaniu Maryja poczęła Syna Bożego w również fizycznej prawdzie Ciała i Krwi, uprzedzając w sobie to, co w jakiejś mierze realizuje się sakramentalnie w każdym wierzącym, przyjmującym pod postacią chleba i wina Ciało i Krew Pańską.
Dalej Jan Paweł II zauważa istnienie głębokiego podobieństwa między fiat, wypowiedzianym przez Maryje na słowa archanioła i amen, wypowiadanym przez każdego wiernego, gdy otrzymuje Ciało Pańskie. Fiat – niech mi się stanie, oraz Amen – rzeczywiście tak jest. To jest Ciało Chrystusa.
Także Matka Jezusa była wezwana do wiary, że Ten, którego poczęła za sprawą Ducha Świętego, jest Synem Bożym. Tajemnica eucharystyczna wymaga od nas wiary na wzór Dziewicy, że ten sam Jezus, Syn Boży i Syn Maryi, uobecnia się w cały swoim bosko-ludzkim jestestwie pod postaciami chleba i wina. Taka wiara łączy nas z Maryją. Podczas spotkania Elżbiety z Maryją, matka Poprzednika Pańskiego wypowiada znamienne słowa: „Błogosławiona jesteś któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane ci od Pana”.
Plik Worda do pobrania
Plik pdf do pobrania
Rozważanie na sobotę 4.04.2020 r.
o. Waldemar Polczyk OFM
Matka pięknej miłości
Tajemnica Bożego Narodzenia.
Maryjo, Matko przyjmująca życie, wyjednaj nam łaskę przyjmowania Słowa Twojego Syna. Pozwól zrozumieć, że Twój Syn pragnie rozjaśnić swym światłem naszą samotność. Wstawiaj się za nami, abyśmy pozwalali się uzdrawiać Jego miłości, aby mogła się ona zawsze rodzić się w naszych sercach.
Rozważanie
Maryja jest Matką Wcielonego Słowa. Dała Synowi Bożemu Ciało, dlatego jest Bogarodzicą. Powiedzieliśmy, że Wcielenie jest centralną tajemnicą chrześcijaństwa. Maryja jest Matką Pięknej Miłości. Wcielenie ma swój cel. Ono nie jest samo dla siebie. Ono ma swój sens. Celem Wcielenia jest objawienie istoty Boga, przekroczenie przepaści zionącej między człowiekiem a Bogiem na skutek grzechu. Bóg tak umiłował świat, że Syna Jednorodzonego dał. Bóg tak umiłował świat, że Wcielił się, sam stał się człowiekiem. Celem tajemnicy Wcielenia jest objawienie miłości Boga.
Matka Pięknej Miłości jest odblaskiem miłości Boga. Miłość Boga odbija się w Matce Jezusa. Tu dostrzegamy sens Niepokalanego Poczęcia: Maryja musiała być doskonałym odbiciem miłości Boga. Dziewica z Nazaretu jest dowodem, że Bóg jest miłością. Dowodem ostatecznym jest Jezus, wcielone Słowo. Maryja jednak uczestniczy w tym dowodzie, będąc matką wcielonego Słowa. Kontemplując Wcielone Słowo, poznajemy miłość Ojca. Maryja uczestniczy w miłości Ojca, ponieważ to Ona dała ciało Synowi. Bóg zechciał posłużyć się Nią, aby przekonać świat o swojej do niego miłości. Bogurodzica jest Matką pięknej, najczystszej miłości. Jest Matką najbardziej bezinteresownej i ofiarnej miłości.
Maryja jest Oblubienicą Boga. Prośmy, aby dopuściła nas do więzi łączącej Ją z Bogiem. To jest sens i źródło każdej innej miłości. Nie zrozumiemy, co znaczy, że Maryja jest dobrą żoną, Mamą Jezusa, przyjaciółką, sąsiadką, krewną, jeżeli wcześniej nie zrozumiemy, że Maryja jest Oblubienicą Boga.
Całe Jej życie jest włączone w bycie dla Boga. Zawołaniem Totus Tuus, którym Jan Paweł II tak chętnie się posługiwał, jest echem tego, co Matka Boża jako pierwsza powiedziała: Tota Tua, „Cała Twoja”, oto Ja, Służebnica Pańska. Oto źródło pięknej miłości.
Maryja nie jest Matką pięknej miłości dlatego, że jest Matką Jezusa albo dobrą żoną św. Józefa. Jest nią dlatego, ponieważ cała oddała się miłości. Źródłem miłości jest bycie do dyspozycji Boga. Jeżeli w naszym życiu nie funkcjonuje miłość, to nie z powodu złego charakteru, problemów z dzieciństwa, że taki jest świat, ale dlatego, że brakuje fundamentu – całkowitego powierzenia się Bogu. Brak zgody wewnętrznej i codziennej walki o to, aby Bóg przeniknął nas całkowicie.
Jak naród wybrany na pustyni kroczymy za obłokiem. Bóg często przyjmuje dla nas postać obłoku. Nie wchodzimy w ten obłok, nie dajemy się przeniknąć, nie pozwalamy zagarnąć się Stwórcy. Bo obłok Boga nie jest chmurką. On w nocy staje się słupem ognia. Dlatego człowiek odczuwa lęk, aby ogień nie strawił tego, do czego jest przywiązany. Człowiek boi się oddać to, co – jak mu się wydaje – należy do niego, nadając mu sens i cel życia.
Lęk przed wejściem z relację z Bogiem – Miłością osłabia miłość w każdym innym jej wymiarze, czyniąc ją wręcz nieludzką. Tak się dzieje, gdy człowiek nie chce, aby jego doświadczenie miłości było uczestniczeniem w miłości Boga.
Maryja jest dobrą matką, najlepszą ziemską mamą. Możemy prześledzić na kartach Ewangelii los tej dobrej Matki. Jest kilka pięknych obrazów Maryi jako dobrej matki. Wyobraźmy sobie miłość, z jaką pielgrzymowała z Nazaret do Betlejem Maryja, oczekując Jezusa. Ona jedna wiedziała. Św. Józef wierzył, że Jezus jest Synem Bożym.
Ucieczka do Egiptu. Ileż musiało być zaufania w kobiecie, która po urodzeniu Syna Bożego zostaje skazana na tułaczkę. Ikonografia docenia tajemnicę wygnania do Egiptu. To bardzo częsty motyw sztuki religijnej. Ale nie w stylu apokryfów, obdarzających obficie Maryję i Józefa złotem. Ucieczka do Egiptu była tak sam zwyczajna, jak narodzenie.
Szukanie Jezusa. Matka martwi się, jest zatroskana. Brakuje tego trochę w litanii. Litania Loretańska tylko nas pociesza. A można przecież pokazać, że Maryja się martwi, ma wątpliwości. Jest Ona także Matka naszych wątpliwości, stresów, nieporozumień.
Wszystkie rozmowy Jezusa z Mamą są konfliktowe. Maryja mówi: „Oto trzy dni szukaliśmy Ciebie” i zamiast rzucić się w ramiona, przepraszać, całować, Jezus odpowiada: „Czemuście mnie szukali?”. To jest ostry konflikt. Maryja nie rozumiała tego konfliktu.
Do podobnego konfliktu dochodzi w Kanie Galilejskiej. „Co Mnie i Tobie do tego, że nie mają wina? – pyta Jezus. – Jeszcze nie nadeszła godzina moja”. Matka rozważająca, pytająca, co miałoby znaczyć to słowo.
Pytanie zadane w Nazarecie: „Jakże się to stanie?”, będzie powracało w całym życiu Matki Bożej. Z pewnością pod krzyżem musiało być najmocniejsze, gdy trzymała w ramionach zmarłego Syna, musiała sobie zadawać to pytanie: „Jakże się to stanie?”. Nikt wcześniej nie miał doświadczenia zmartwychwstania.
Pocieszenie płynące od Maryi nie polega na tym, że Niepokalana usunie nasze wątpliwości. Maryja nas pociesza, wyjednując nam u Syna nadzieję, że również my, tak jak Ona, możemy przekroczyć nasze wątpliwości, powierzając w nich nasze życie Bogu.
Kolejny tytuł, który można by dorzucić do Litanii Loretańskiej, to Matka Walcząca. Owszem jest tytuł „Panna mężna”. Maryja walczy również jako Matka.
Maryja jest wzorem każdej miłości. Jest zatem rzeczą nadzwyczaj ważną, aby odkrywać Maryję jako Matkę czystej miłości. Przez ten świat nie da się przejść bez pragnienia czystości serca. Nie być chciwym. Nie pożądać. Czystość to bezinteresowność: cały twój.
Najbardziej nieczysta jest pych, dlatego miłość wymaga pokory. Prośmy o świadomość, że pokora jest źródłem czystości. Pokora uznaje, że wszystko otrzymuje się od Boga. Grzech pychy polega na tym, że człowiek sam bierze to, czego Bóg nie chce mu dać. Dlatego miłość wymaga mądrości. Dlatego liturgia Kościoła odnosi do Maryi fragmenty Ksiąg Mądrościowych.
Kwintesencją mądrości Maryi są Jej słowa: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Gdy bowiem rozmawia z Jezusem, to się modli. Maryja jest świadoma Bóstwa swego Syna. Istotą modlitwy jest trwanie w obecności Boga, przebywanie przed Stwórcą. To najdoskonalej spełnia się w życiu Maryi od wcielenia w Nazaret do wniebowzięcia.
Maryja trwa nieustannie w obecności Jezusa. Modlitwa to najpierw trwanie w obecności. Modlitwa to nie najpierw nasze słowa, uczucia, działanie, ale modlitwa to świadomość obecności Boga. Prośmy o doświadczenie obecności Boga. Bez tej świadomości, modlitwa będzie działaniem pustym i sformalizowanym.
Wszystko w życiu duchowym mierzy się wolnością, ale wolnością przytomną i pełną miłości. Modlitwa chrześcijańska to także słuchanie Słowa Bożego. Maryja jest nam dana jako Matka słuchająca. W sposób przedziwny Jezus chwali ludzi obcych: Rzymian, kobietę Kananejską, Samarytan.
Natomiast nie chwali swojej Matki. Raz tylko udzielił Jej wielkiej pochwały. Gdy przyszłą z krewnymi Jezusa, a ludzie mówią do Niego: „Oto twoi krewni i Twoja Matka”. Zbawiciel odpowiada: „Któż jest moją Matką, kto jest moim bratem? Ten, kto słucha Słowa Bożego”.
To jest najpiękniejsza pochwała dla Matki. Jezus mówi: gdy będziecie słuchać Słowa Bożego, będziecie jak moja Mama. Widzimy w Ewangelii kilka scen mówiących o słuchaniu. Zwiastowanie to obraz panny słuchającej. Maryja słucha również w rozmowie z dwunastoletnim Jezusem. Najpierw wyraża swoje uczucia, bólu, cierpienia, potem słucha. Nie dyskutuje, ale słucha. Także Kana Galilejska jest sceną słuchania. Maryja słucha niezrozumiałych słów Syna. Ona słucha również pod krzyżem.
Prośmy Boga o postawę słuchania. O pragnienie bezpośredniego korzystania ze Słowa Objawionego.
Plik Worda do pobrania
Plik pdf do pobrania
Rozważanie na sobotę 7.03.2020 r.
o. Waldemar Polczyk OFM
Matka Czysta
Tajemnica Zesłania Ducha Świętego.
Maryjo, Służebnico Ducha Świętego, wyjednaj nam dar posłuszeństwa Duchowi Twojego Syna. Niech rozpala nasze serca, zalęknione i błądzące w ciemnościach. Naucz nas szacunku dla natchnień Ducha Świętego, nie pozwól nam marnować Jego darów. Pomóż rozpoznawać duchowe dary, którymi będziemy mogli służyć Kościołowi i każdemu człowiekowi.
Rozważanie
W starożytnym Rzymie, na wzgórzu Forum Romanum znajdowało się jedno z najświętszych dla Rzymian miejsc: świątynia Westy, bogini ogniska domowego i państwowego. Tym, co wyróżniało tę świątynię, był dzień i noc płonął ogień. Rzymianie wierzyli, że gdyby ogień ten zgasł, sprowadziłoby to na cesarstwo niewyobrażalne nieszczęście. O to, by płonień nigdy nie zgasł, dbały dziewicze kapłanki – Westalki.
Westalki otaczano ogromnym szacunkiem. Nie chodziły pieszo. Były zawsze i wszędzie niesione w lektyce. Jakakolwiek przemoc wobec nich, próba ich dotknięcia, już nie wspominając o uderzeniu, była karana natychmiastową śmiercią. A przecież była to kultura pogańska. Oparta zatem na ludzkich przemyśleniach, nie wolna od zabobonów, stąd lęk przed przypadkowym wygaśnięciem ognia. To była religia pogańska, owoc – owszem, prawego – ale jednak rozumu człowieka.
Jednak świat pogański dziewiczość bardzo sobie cenił. Do tego stopnia, że fundamentalny kodeks starożytnego Rzymu, prawo zapisane na dwunastu tablicach, zawierało zakaz karania dziewicy śmiercią. Świątynia bogini Westy i jej kapłanki – Westalki, to może najlepiej znany obraz olbrzymiego szacunku dla dziewiczości. Nie jest tu jednak starożytny Rzym wyjątkiem.
Podobne dziewicze kapłanki, strzegące świętego ognia, przeznaczone do służby w świątyni, miało wiele innych ludów oraz religii. Dlatego podziwiamy zabytki Rzymu, a studenci prawa na uniwersytetach zaczynają naukę od zgłębiania prawa rzymskiego.
Po innych kulturach, które sobie dziewictwa, czystości nie ceniły, a wręcz przeciwnie: kultywowały wartości dokładnie odwrotne, czyli niemoralność, rozwiązłość, pozostało niewiele. Te cywilizcje, kultury, religie, właściwie niczego do skarbca ogólnoludzkiej kultury nie wniosły.
Spójrzmy na nasza rzeczywistość. Wskazywane są różne problemy naszej współczesnej cywilizacji. Dostrzegane są różne braki, problemy. Można odnieść wrażenie, jakby uwadze praktycznie wszystkich umknął jeden brak, dotyczący wychowania, nie tylko szkolnego. Brak ten dotyczy wychowania młodego pokolenia w ogóle.
Narzeka się, że mało jest historii. Mało lekcji języka ojczystego. Zbyt rzadka jest sieć szkół. Może potrzeba by było więcej szkół technicznych? A może ogólnokształcących? Jesteśmy obecnie świadkami kolejnej reformy oświaty. Nie tylko rodzice, uczniowie, nauczyciele, ale każdy ma swój pogląd na to, jak ma wyglądać oświata.
Zwróćmy uwagę na jedne niepokojący szczegół: czego brakuje w wychowaniu młodego pokolenia? W przestrzeni wychowania i całej oświaty nie mówi się o dziewictwie. O wartości dziewictwa. Jego wartość dostrzegały prawie wszystkie kultury. Jakakolwiek krzywda wyrządzona dziewicy, przemoc wobec niej była karana śmiercią. Tak jest do dzisiaj w bardzo wielu kulturach.
Jak to wygląda u nas? Czy młodemu człowiekowi pokazuje się dziewictwo jako olbrzymią wartość? Jako wartość, dla której zachowania warto podjąć największy wysiłek. Czy tak się dzieje? Wierzę, że jest tak w wychowaniu rodzinnym. Ale w szkole?
Oto przychodzą do szkoły instruktorzy i uczą ludzi młodych intymnego bycia ze sobą. Uczą ludzi nieletnich. I niewielu protestuje. Opowiadała dziewczyna, że do jej szkoły też przyszli tacy instruktorzy, żeby ich uczyć, jak odbywać stosunek płciowy. Dziewczyna, ze wstrętu schowała się, żeby jej nie znaleźli i nie zmusili do słuchania tych ludzi. Taka bywa szkoła.
A w przestrzeni naszych relacji, rozmów: czy dziewictwo jest wartością wielką, jedną z największych? Czy jest wartością czystość?
Przychodzimy dziś przed Matkę i Dziewicę, przed Niepokalaną stajemy. Wyznajmy, że dla mnie dziewictwo jest wartością. W moich oczach czystość jest wartością nieprawdopodobnie wielką. Czystość przedmałżeńska i małżeńska. To jest lekcja płynąca z Niepokalanego Serca NMP. Serce Maryi zaprasza, abyśmy przyszli i Jezusowi wyznali: czystość jest dla mnie wartością.
Chyba każdy wie, co należy uczynić, aby było dobrze w państwie, w polityce. Jak ulepszyć oświatę, służbę zdrowia, gospodarkę. Co trzeba dziś uczynić, żeby było lepiej, żeby lepsza była młodzież, żeby w rodzinach było lepiej, żeby w małżeństwie było lepiej – co dziś trzeba zrobić? Ksiądz powie, że trzeba się modlić. Tak, owszem. Trzeba jednak jeszcze czegoś.
Po czym możnaby rozpoznać katolika? Co powinno wyróżniać chrześcijanina? Wszyscy zgadzają się, że rozwód to jednak jest problem. Już nie ma tak powszechnej zgody na temat mieszkania razem dwojga ludzi, którzy nie zawarli małżeństwa.
Dziś chrześcijanin to ktoś, kto bardzo sobie ceni dziewictwo. To nie jest słowo wstydliwe: dziewica i dziewiczy mężczyzna. Co się z nami stało, że się dziś ludzie wstydzą słowa dziewica? Że to słowo wywołuje uśmiech zakłopotania. Porozumiewawcze uśmieszki i dwuznaczne żarty. Żarty z dziewiczego wianka, który kiedyś był tak cenny. Wianek wity przez matkę dla dziewczynki przystępującej do I Komunii św. Wianek, który powinien się znaleźć na welonie panny młodej.
Przestano cenić sobie dziewictwo, czystość. Zaniechano mówienia o dziewictwie, przekonywania dziewczyn, że bycie dziewicą to wspaniałą sprawa i warto zachować czystość do ślubu. Z tego się ludzie śmieją. Cała Azja, cała Afryka cenią sobie dziewictwo. Tylko społeczeństwa bogate, syte z dziewictwa się wyśmiewają.
Skoro można wykpić dziewictwo i czystość, to znaczy, że można wyszydzić wszystko. Każdą inną wartość: przyzwoitość, uczciwość, wierność, lojalność, szacunek, honor. Wszystkie te bowiem wartości znajdują swój fundament w poszanowaniu sfery intymnej człowieka.
Jak uchronić młodych ludzi przed deprawacją? Trzeba sławić dziewictwo. Trzeba się tym słowem posługiwać. Trzeba często dziewczynie pleść dziewiczy wianek. Trzeba często wkładać dziewczynce na głowę wianek. Dziś trzeba sławić dziewictwo. Pochwalać czystość. I dziewictwa bronić. Trzeba unikać niemoralnych żartów, bo są wstrętne.
Istnieje olbrzymia potrzeba czyszczenia naszych myśli i naszej mowy. Uczyńmy wszystko, co w naszej mocy, by w naszej obecności nikomu nawet do głowy nie przyszło opowiedzieć niemoralny żart. Jeśli do takiej sytuacji dochodzi w naszym domu, mamy prawo komuś powiedzieć: „Przestań, to nie jest śmieszne. Nie życzę sobie, abyś w moim domu w ten sposób żartował”.
Zauważmy, że do mowy potocznej weszły słowa, których funkcją jest wyśmianie wstydu, kpina z dziewictwa. Słowa te są używane i nikt nie widzi problemu! Na własne życzenie mamy problemy, których przyczyną jest niemoralne prowadzenie się.
Ceńmy sobie wstyd. To jest błogosławiony mechanizm psychicznego bezpieczeństwa. Wstydliwość jest Bożym darem. Trzeba go więc strzec. Trzeba młodego człowieka chwalić za każdy przejaw wstydliwości: „Bardzo dobrze postąpiłeś. Pięknie się zachowałeś. Jestem z ciebie dumny”.
Rodzice i dziadkowie powinni wspierać dzieci i wnuki, mówiąc: „Bardzo dobrze, że się wstydzisz. Bardzo dobrze, że tego nie chciałeś oglądać, że wyszedłeś, gdy to pokazywali lub o tym mówili!”. Tak trzeba czynić, póki nie jest za późno.
Prośmy przez przyczynę niepokalanego, czystego Serca Maryi słowami starotestamentalnego mędrca: „Panie, Ojcze i Boże mego życia, nie dawaj mi wyniosłego oka, a żądzę odwróć ode mnie! Niech nie panują nade mną żądze zmysłowe i grzechy cielesne, nie wydawaj mię bezwstydnej namiętności!” (Syr 23,4-6).
Plik Worda do pobrania
Rozważanie na sobotę 1.02.2020 r.
o. Waldemar Polczyk OFM
Patrzeć wzrokiem wiary
Tajemnica Głoszenia Królestwa Bożego
Maryjo, Matko głosząca Chwałę Boga, Matko wskazująca na Syna, uczyń nas wrażliwymi i posłusznymi Słowu Twojego Syna. Bądź nam Mistrzynią w rozważaniu Bożego Słowa i we wprowadzaniu go w czyn. Bądź blisko nas, gdy odejdziemy przez grzech od Twojego Syna. Wyjednaj nam siłę, abyśmy wyruszyli w drogę powrotną do ojcowskiego domu. Uczyń nas specjalistami od stawiania pierwszego kroku.
Rozważanie
Nasze nabożeństwo to okazja, aby oddać chwałę Bogu, uczcić Matkę Najświętszą. Jednocześnie z naszego czuwania przy Maryi ma coś wynikać dla naszego codziennego życia.
Jako czciciele Matki Bożej, jak mamy żyć tu i teraz? Maryja uczy nas oddawania chwały Bogu. Ewangelia zanotowała Jej modlitwę, będącą pierwszą wskazówką. Dla nas szacunek, cześć dla kobiety, to coś oczywistego. Równość mężczyzny i kobiety jest czymś więcej niż oczywistym. Panie zajmują ważne stanowiska i nikogo to nie dziwi. To przecież normalne.
W czasach Jezusa i Jego Matki było zupełnie inaczej. Kobieta nie miała żadnych praw. Troszczył się o nią najpierw ojciec, potem mąż. Niekiedy byli jeszcze brat lub wuj. Zawsze był jakiś mężczyzna, który się o kobietę troszczył. Zeznanie kobiety był bezwartościowe, można było żonę wyrzucić, choć prawo przewidywało tę samą karę dla wiarołomnej kobiety i mężczyzny dopuszczającego się cudzołóstwa, to jednak okrutną śmiercią karano prawie wyłącznie kobietę.
Jezus wielokrotnie będzie ujmował się za kobietami, będzie piętnował ich nieuczciwe traktowanie.
Dla nas nauczycielką życia jest Maryja. Ona modli się: „Wielbi dusza Moja Pana” (Łk 1,46-55). Oddaje Bogu chwałę. Nie obraża się na Niego. Nie ma do Niego pretensji. Nie modli się do Stwórcy, aby ukarał tych, którzy niesprawiedliwie traktują ludzi, a zwłaszcza kobiety.
Maryja jest „pełna Ducha Świętego”, jak modlimy się w Litanii do Najświętszej Maryi Panny, Królowej Powołań Kapłańskich. Jesteśmy przez Maryję zachęcani, by w naszą modlitwę włączyć uwielbienie Boga. Obowiązek czci Boga, szacunku dla miejsc, przedmiotów, osób, tekstów służących hołdowi oddawanemu Panu.
Otrzymujemy od Maryi jedno proste wskazanie: nie wolno nam się godzić na cokolwiek, co uwłacza czci Boga. Jeżeli godzimy się, by poniewierać Bożymi sprawami, za chwilę zacznie się poniewieranie człowiekiem.
Jak zatem, na wzór Maryi, oddaję Bogu chwałę? To pytanie niech towarzyszy nam w naszej modlitwie i zamyśleniu. Czy jest coś, co w moim najbliższym środowisku mówi mi o Bogu? Życie człowiekowi się poprawia, gdy czci Boga. W uwielbieniu Stwórcy odkrywa człowiek najgłębszą motywację do czynienia dobra.
Ludzie mogą mojej pracy nie zauważyć, może jeszcze skrytykują, wyśmieją, ja jednak podejmuję dobro. Ale również czegoś nie zrobię, by moim działaniem albo moim sprzeciwem uczcić Boga.
Modli się dalej Maryja: „Raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy” (Łk 1,47). Czy cieszę się, że jestem katolikiem? Ważne pytanie, dziś bowiem usiłuje się nam wmówić, że bycie katolikiem, to wstyd, że nie wypada być chrześcijaninem.
Czy wiara budzi moją radość? Czy cieszę się, że mogę przystępować do Komunii świętej, że mogę słuchać i czytać Słowo Boże? To nam tak bardzo znormalniało. Możemy bez wysiłku wyznawać wiarę, korzystać z sakramentów św. Bezpieczne praktykowanie wiary znormalniało nam.
Uraduj się wiarą. Uciesz się tym, że znasz Boga prawdziwego, że wyznajesz wiarę prawdziwą, że tyle o Bogu wiesz. „Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest Jego imię” (Łk 1,49). Potem następuje ta cudowna wyliczanka: „Rozprasza ludzi pyszniących się zamysłami serc swoich. Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia” (Łk 1,51-53).
My jednak widzimy, jak się dzisiaj zło bezkarnie panoszy. Jak się dzisiaj kpi z Boga, z tego, co dla ludzi wierzących najświętsze. Narzekamy na butę, na arogancję możnych tego świata. Dziś często emeryt, rencista, ktoś życiowo niezaradny, społecznie wykluczony, jakie ktoś taki ma możliwości dochodzenia swoich praw? Jakimi możliwościami obrony dysponuje? Zobaczmy, ile powstało epitetów, godzących w ludzi społecznie słabych z racji wieku, pewnej niezaradności… Jak się pogardliwie o nich mówi! Ile powstało sposobów mówienia o całych kategoriach ludzi. My to widzimy. A jeżeli przejrzymy historię świata – ileż tam okrucieństwa, przemocy. Gdzież są te wielkie dzieła, to miłosierdzie z pokolenia na pokolenie? Gdzie ono było, gdzie ono jest?
Czy jednak tak jest naprawdę? Mały test: co nam dziś mówią takie imiona, jak Tiglat Pilezer III, Nabuchodonozor, Sennacherib? A gdy oni żyli, samo ich imię budziło niewyobrażalną trwogę. W czasach ich panowania nie było żadnych środków społecznego przekazu, żadnych instancji kontrolnych. Prawem było to, czego owi władcy chcieli. Jaki potworny strach budziła sama świadomość, że nadciągają wraz ze swoim wojskiem.
W średniowieczu modlono się: „Zachowaj nas, Panie, od wściekłości Normanów”, czyli Wikingów. Co nam dziś mówi takie nazwisko: Robespierre? Samo brzmienie nazwiska tego złoczyńcy czasów Wielkiej Rewolucji Francuskiej budziło paniczny lęk.
A nasze czasy? Są wśród nas pamiętający czasy III Rzeszy, co miała trwać tysiąc lat, i bratni związek, co cały ludzki ród miał ogarnąć. Nie stało się ani jedno, ani drugie. Iluż to już za naszej pamięci było takich wszechmocnych ludzi? Kto pamięta, jak się nazywał? Ilu było takich, co przechwalali się, czym będą sterować? Gdzie są dziś? Jednych zastrzelili, innych skazali, jeszcze inni zniknęli z życia publicznego. A tyle przecież mogli. Wydawali się nieusuwalni.
Wiara zatem poszerza perspektywę patrzenia. W oczywisty sposób żyjemy w teraźniejszości. Żyjemy tu i teraz. Wprawdzie mamy pamięć i również wybiegamy w przyszłość, bo musimy. Jaka to jednak przyszłość? Nawet jeśli medycyna wciąż robi postępy, to ile możemy żyć? Sto lat? Dwieście? Chyba byśmy nawet nie chcieli tyle żyć.
W przestrzeni, którą jesteśmy w stanie ogarnąć umysłem, dostrzegamy dziejące się zło. Odnosimy wrażenie, że ono tryumfuje. Tak rozumowali również ludzie żyjący przed nami. Mieli dokładnie ten sam problem. Właśnie tę perspektywę, wybiegającą trochę w przeszłość i nieco w przyszłość.
W perspektywie człowieka nie widać tego, o czym mówi Maryja. Jest to bowiem tekst prorocki. Maryja żyje w wybitnie trudnej sytuacji historycznej i politycznej. Pod względem trudów życia jest ona nieporównywalna z naszymi czasami. Jej ojczyzna nie jest niepodległym państwem. Palestyna została podbita przez Rzym. Wprawdzie panuje w nim prawo, jest to jednak surowe prawo. Sami Rzymianie mają tego świadomość, stwierdzając „twarde prawo, ale jednak prawo”.
Czasy Maryi wcale nie były przestrzenią równości. Nie istniały systemu budujące społeczne socjalne bezpieczeństwo. Zatem perspektywy życia nie były atrakcyjne. Jednak wewnątrz takiej sytuacji ta niezwykła kobieta wielbi Boga za dobro, którego wcale nie widać.
Maryja zostawia nam więc ogromnie ważną lekcję: tylko w wierze możliwe jest świętowanie tego, co dzieje się w niebie. Co takiego dzieje się w niebie? Jezus Chrystus ma całą wieczność. Jego i nasz Ojciec również dysponuje całą wiecznością, by człowiekowi wynagrodzić wiarę.
Ojciec Niebieski wynagradza w niebie Maryi to, że w Betlejem nie było miejsca dla Niej i Jej Dziecka, wynagradza ucieczkę do Egiptu i Wielki Piątek.
Wiara nie tylko pozwala nam spoglądać na dzieje ludzkości na ziemi wzrokiem nadprzyrodzonym. Wiara wyprowadza nas poza czas mierzalny, jakim się posługujemy. Maryja uczy nas jednak, że jest to przede wszystkim czas działania Boga.
Plik Worda do pobrania
Rozważanie na sobotę 4.01.2020 r.
o. Waldemar Polczyk OFM
Dostrzegać godność każdego człowieka
Tajemnica Ukoronowania Najświętszej Maryi Panny
Maryjo, Matko tkliwa i potężna, Towarzyszko naszych dróg, wyjednaj nam dar szacunku dla każdej kobiety. Uczyń nas ludźmi wrażliwymi na drugiego człowieka. Umocnij kroki nas, pielgrzymów ulegających zmęczeniu, wspomóż nas w poszukiwaniu Oblicza Pańskiego. Obyśmy za Twoim wstawiennictwem stawali się ludźmi coraz bardziej wrażliwymi na Boży obraz i podobieństwo, obecne w każdym człowieku.
Rozważanie
W powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego Hrabina Cosel znajduje się taka scena: kilku dworzan króla Augusta II Mocnego licytuje się podczas pijackiej biesiady urodą znanych sobie kobiet.
„– Kochana akcyzo! — zawołał głośno — wstyd mi za ciebie, kłamałaś bezwstydnie i to w obec króla jegomości, żartowałaś sobie z nas i z niego. Przypuszczam chętnie, że żona takiego łotra jak ty i kobieciarza, nie może być koczkodanem, ale do Wenery i bogini, a nawet do księżnej Teschen ją porównywać, to były żarty!
Hoymowi znowu wino grało w głowie.
– Com mówił – rzekł z gniewem – to była prawda!
– Stawię tysiąc dukatów w zakład — o! — krzyknął Fürstemberg — że żona twoja od innych dam dworu piękniejszą być nie może…
Hoymowi dolewano wina… akcyza piła z rozpaczy…
— Trzymam zakład! — zgrzytnął zębami blady i pijany — trzymam…
Być może mamy tu do czynienia z jedną z najmocniejszych scen w literaturze światowej, opisującą pogardę dla kobiety żywioną przez zdegenerowanych mężczyzn.
Chciejmy przy okazji naszego nabożeństwa w duchu wiary rozważać o kobiecie, jej równości, a jednocześnie o jej wyjątkowości. Chciejmy się dziś modlić za wszystkie kobiety, jakie Bóg postawił nam na drodze życia. Będziemy dziś wspominali przede wszystkim nasze matki, żyjące i zmarłe, ale także matkę chrzestną, babcię, nauczycielki, może lekarki, kobietę, w której odkryłem miłość mojego życia, inne jeszcze kobiety, które z jakiegoś powodu były lub są dla nas ważne.
W patrzeniu na kobietę widać ogromną dwuznaczność: z jednej strony deklarowany szacunek, nikt nie kwestionuje wysiłku i pracy kobiet. Ustępuje się jej miejsca, całuje w rękę i przepuszcza przodem.
Spełnia się toast za zdrowie pań, dawnymi czasy toast ten z kawalerska fantazja spełniano z damskiego trzewiczka… Przy kobiecie się nie przeklina, nie wolno jej też uderzyć nawet kwiatem… I cała poezja: do kobiety i o kobiecie, pisana przez mężczyzn…
Z drugiej jednak strony pornografia ma się niestety dobrze. Nie słychać też, aby ogłaszały upadłość przybytki uciech… I w męskim towarzystwie bez żenady opowiada się nierzadko sprośne anegdoty…
Warto zobaczyć, że chrześcijaństwo głosił Dobrą Nowinę, której istotnym elementem jest promocja i obrona kobiety. Chrześcijaństwo jako system religijno-etyczny torowało drogę kobieto w świecie, który ich nie szanował, który je poniżał, wykorzystywał.
Platon pisał: „Powinno się dziękować bogom, że jest się mężczyzną, bytem wolnym od braków”. Zrozumiałe więc, dlaczego to Pandora spowodowała rozprzestrzenienie się wszelkiego zła, skoro bogowie, chcąc się zemścić na ludziach, wynaleźli kobietę i wraz z nią sprowadzili na świat bierność, wielość, materię, bezład.
W swej historii nie raz upominał się Kościół o godność, o prawa, o człowieczeństwo kobiety. Bo nieprzerwanie w świadomości Ludu Bożego i w jego modlitwie była obecna prawda, którą dziś wyznajemy, że Maryja z duszą i ciałem została wzięta do nieba. Cześć dla Dziewicy i Matki do nieba wziętej przybierała w Kościele różne formy: ukazywania ideału czystości i dziewictwa dla Królestwa Bożego, zdecydowanej obrony nierozerwalności małżeństwa, nie będącej niczym innym jak obroną kobiety przed upokorzeniem i życiem w skrajnej nędzy.
W 1534 r. papież Klemens VII wolał pogodzić się z oderwaniem przez Henryka VII Królestwa Anglii od Kościoła katolickiego, aniżeli wyrazić zgodę na oddalenie przez monarchę prawowitej żony, Katarzyny Aragońskiej.
Potrafił też Kościół odrzucić wszystkie nurty refleksji teologicznej, które chciałyby uzasadnić umniejszanie godności i znaczenia kobiety. Za wierność Jezusowi Chrystusowi, który wziął swoją Matkę z ciałem i duszą do nieba, i który wciąż chce, by w Jego Kościele głoszono świętość kobiety, płacił także Kościół nieraz wielka cenę. Czasem był to otwarty atak lub wrogość, kiedy indziej, tak jak dziś: szyderstwa, kpiny, oskarżenia o wstecznictwo, o powodowane stresów…
Chciejmy dostrzec, że wierna obrona przez Kościół zasad moralnych dotyczących korzystania z daru przekazywania życia, będąc aktem wierności Bogu i Jego nauce, jest jednocześnie obroną kobiety i wyrazem szacunku dla niej. Jest obroną kobiety przed manipulacją, przed urzeczowieniem, przed wykorzystywaniem, przed wyrządzaniem kobiecie nieraz bardzo poważnych krzywd.
Jest także hołdem złożonym kobiecie, gdyż każdy akt szacunku czy obrony kobiety, jest hołdem złożonym Ozdobie Paradyża, Królowej diecezji zielonogórsko-gorzowskiej.
Tak teologiczny wymiar szacunku dla kobiety rozumiał Prymas Tysiąclecia: „Z woli Bożej jestem znowu wśród gromady kobiet. Zapamiętaj sobie: ilekroć wchodzi do twego pokoju kobieta, zawsze wstań, chociaż byłbyś najbardziej zajęty. Wstań, bez względu na to, czy weszła matka przełożona, czy siostra Kleofasa, która pali w piecu.
Pamiętaj, że przypomina ci ona zawsze Służebnicę Pańską, na imię której Kościół wstaje. Pamiętaj, że w ten sposób płacisz dług czci twojej Niepokalanej Matce, z którą ściślej jest związana ta niewiasta niż ty. W ten sposób płacisz dług wobec twej rodzonej Matki, która ci usłużyła własną krwią i ciałem…
Wstań i nie ociągaj się, pokonaj twą męską wyniosłość i władztwo… Wstań nawet wtedy, gdyby weszła najbiedniejsza z Magdalen… Dopiero wtedy będziesz naśladować Twego Mistrza, który wstał z tronu po prawicy Ojca, aby zstąpić do Służebnicy Pańskiej… Wtedy dopiero będziesz naślasdował Ojca Stworzyciela, który Ewie na pomoc przysłał Maryję… Wstań, bez zwłoki, dobrze ci to zrobi” (Komańcza, 8 grudnia 1955).
Trzeba nam dziś dostrzec koniecznie, że dyskusja wokół roli kobiety i jej godności wcale nie została zamknięta raz na zawsze wraz z przyznaniem je takich lub innych praw.
Nie brakuje zakładów, mających kobietę za przedmiot, zakładów równie odrażających jak opisany przez Józefa Ignacego Kraszewskiego, a nawet jeszcze bardziej. Są one, podobnie jak inne zachowania, urągające czci dla kobiety, są smutnym świadectwem męskich kompleksów, lęków, a najbardziej – grzechu.
Dziś spójrzmy na siebie jako na wezwanych do głoszenia chwały Matki Bożej. Każda prawda wiary jest po coś. Nie jest teorią, z której wynika niewiele albo zgoła nic. Każdą prawdą wiary warto i trzeba żyć.
Warto dziś zapytać siebie, za którą kobietę, żyjącą lub zmarłą, powinienem się szczególnie modlić? Którą kobietę powinienem przeprosić? Przepraszajmy dziś za sięganie po publikacje obrażające godność kobiety. Przez wstawiennictwo Paradyskiej Pani, ale także Ucieczki Grzeszników, prośmy Boga o wybaczenie słów, zachowań raniących godność kobiety. Prośmy Ozdobę Paradyża, Mistrzynię wiary, aby nam wyprosiła łaskę zrozumienia, że do pełni chrześcijaństwa, do pełni wiary, potrzebujemy rozumienia godności kobiety i mężczyzny. Prośmy, aby spełniło się na nas błogosławieństwo średniowiecznej modlitwy: „Ktokolwiek czci żeńską twarz, Matko Boża, tego tym obdarz: Przyjmij go za sługę swego, zachowaj przed grzechem śmiertelnym. I też od zgonu nagłego” (O zachowaniu się przy stole).
Plik Worda do pobrania
Rozważanie na sobotę 7.12.2019 r.
o. Waldemar Polczyk OFM
Wierzyć, nie rozumiejąc
Tajemnica Zwiastowania Pańskiego.
Maryjo, Matko Oczekiwania, daj nam oliwy, aby nie zgasły nasze lampy. Jeżeli dziś tak często nie potrafimy już czekać to dlatego, że wszystko chcemy zrozumieć, zmierzyć i zbadać. Wierzymy już tylko w to, co widzialne i dotykalne. Strażniczko Tajemnicy, wzbudź w nas na nowo szacunek dla tajemnicy, dla tego, co niewytłumaczalne. Uczyń nas sługami tajemnicy, naucz strzec tajemnicy aż do czasu, gdy stanie się pełną miłości pewnością.
Rozważanie
Gdy czytamy Ewangeliczne rozmowy Jezusa ze swoją Matką, szybko stajemy bezradni wobec otaczającej je tajemnicy. Pierwsza – bardzo trudna – rozmowa Jezusa z Maryją odbywa się w świątyni. „Czemu Mnie szukaliście?” (Łk 2,49). Co to jest w ogóle za wypowiedź? „Czy nie wiedzieliście?” (Łk 2,49), trudne pytnie.
Później zapada zasłona milczenia na bardzo wiele długich lat. Trzydziestoletniego Jezusa zobaczymy w Kanie. Tam odbędzie się kolejna rozmowa. Uprzejmi ludzie zaprosili Jezusa. Nie wypadało nie zaprosić Jego Matki, zwłaszcza, że jest wdową. Gdyby nią nie była, zaproszono by także Józefa. „Synu…” „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto?” (J 2,4).
Minie trochę czasu, krewni Jezusa dojdą do wniosku, że „odszedł od zmysłów” (Mk 3,21). Chcą Go sprowadzić do Nazaretu. Razem z nimi pójdzie Jego Matka. Ktoś taktownie zwróci Mu uwagę: „Jest Twoja Matka, są też twoi krewni, chcą z Tobą mówić” (por. Łk 8,20). Słuchacze usłyszą odpowiedź: „Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je” (Łk 8,21). Ostatnią, może najtrudniejszą wypowiedź, Jezus skieruje do Matki z krzyża: „Niewiasto, oto syn Twój” (J 19,26). To wtedy jest Matką „przyjmująca pod krzyżem Jana za syna”. Słyszy jednak nie: „Mamo”, lecz: „Niewiasto”.
Wszystkie co do jednej rozmowy Maryi z Jezusem są bardzo trudne. Ich sensu nie rozumiemy ani my, ani Ona. Może również dlatego Matka naszego Pana jest nam tak bliska? Bo nasze rozmowy też są trudne. Żeby ktoś tylko powiedział: „Niewiasto”. Ale mąż do żony potrafi się odezwać słowem o wiele bardziej raniącym. Żony nie bywają mężom dłużne. Rozumiemy jednak, że to nie prowadzi do niczego dobrego.
Rozmawiamy o ważnych sprawach. Gdy narzeczony naradza się z narzeczoną, to rozmawiają o ważnych sprawach. Gdy kłócą się małżonkowie, to są to sprawy ważne, choć z boku patrząc, wydawałyby się błahe. Z dorastającymi dziećmi nie ma łatwych rozmów.
Trudne rozmowy często przeradzają się w krzyk, we wzajemne obrażanie siebie. Większość naszych rozmów to są trudne rozmowy. Możemy powiedzieć, że Maryja cierpliwie słuchająca modlitw jest Matką i Patronką trudnych rozmów. Dlaczego rozmowy Maryi są tak trudne? Bo to nie jest zwyczajne Dziecko. To jest Syn Boga, którego wspomaga w Jego zbawczej misji. Nawet jak ma 12 lat, to nie jest zwyczajne Dziecko. To nie jest zwyczajny Syn.
I tak odkrywamy coś ważnego, że nie są proste nie tylko nasze rozmowy z żoną, mężem, z dziećmi, nawet z rodzoną siostrą i z bratem, nawet z własnymi rodzicami, będącymi w podeszłym wieku.
Także nasza rozmowa z Bogiem, czyli modlitwa, nie jest łatwa. Wystarczy pomyśleć o modlitwie podejmowanej po niewysłuchanej prośbie, żeby mama albo tato odzyskali zdrowie, a tymczasem jest już po pogrzebie. Co ja ma teraz Tobie, Panie Jezus, powiedzieć, gdy się modliłem o tyle spraw?
Co ja mam Tobie teraz, Panie Jezu, powiedzieć, gdy mąż znowu przyszedł pijany? I tak już dzieje się wiele długich lat. Co ja mam Tobie, Panie Jezu, powiedzieć, gdy zostawiła mnie żona, gdy córkę zostawił zięć?
Większość naszych modlitw jest bardzo trudnych. Inaczej jednak nie będzie. Dlaczego inaczej nie będzie? Ponieważ nie będzie nam na ziemi dane poznanie całości woli Bożej. Bóg nam objawił to, co jest potrzebne, abyśmy osiągnęli zbawienie – wyłącznie z Jego łaski – innym zaś, zwłaszcza współmałżonkowi i dzieciom, do zbawienia dopomogli. Całej jednak reszty woli Bożej po prostu nie znamy.
Tak jak Maryja nie wie wszystkiego o swoim Synu. Nie rozumie, czemu tak się dzieje. Może Jej wyjaśniał różne rzeczy. Może przyszedł do Niej po zmartwychwstaniu, bo niepodobna, żeby Jej nie odwiedził.
Taka jest nasza wiara, którą powierzamy wstawienniczej opiece Tej, która jest wzorem posłuszeństwa. Nasza wiara nie jest wymysłem człowieka, dlatego nie mamy gotowych odpowiedzi na wszystko, jak wyznawcy innych religii. Na przykład, że to jest twój los, twoje przeznaczenie. Masz za swoje cierpieć, dlatego cierpiącemu nie należy pomagać. Jeśli był dobry, odrodzi się gdzieś tam jako kolejny człowiek lub zwierzę lub kamień.
Nie znamy i nie poznamy na ziemi wszystkich odpowiedzi. Co z tego wynika? To, że mamy być ludźmi wiary. Nie wiedzy, ale wiary.
Naśladować Matkę Najświętszą, to być człowiekiem wiary: nie rozumiem, ale wierzę, że to ma sens, którego może nawet nie przeczuwam. Tobie, Boże, wierzę. Wierzę, że tak zrządziłeś. I że to ma wielki sens.
Maryja jest Mistrzynią trudnej wiary, która nie ma gotowych odpowiedzi na wszystko. Na najtrudniejsze pytanie w ogóle nie ma odpowiedzi. Na pytania zaczynające się od „dlaczego?” odpowiedź brzmi: „Nie wiem”.
A jednak przeczytamy jeszcze, że w Wieczerniku uczniowie przebywali razem z Maryją, Matką Jezusa (por. Dz 1,13-14). Z jedenastoma uczniami oraz grupą innych uczniów była Jego Matka. Jest Matką wspólnoty uczniów. Tak, to jest wiara. Trzeba na wiarę przyjąć, że tak trzeba, że Bóg w tym widzi jakiś sens. Trzeba się zgodzić na trudne rozmowy.
Może ważnym owocem naszego maryjnego czuwania będzie zgoda na odbycie jakiejś trudnej rozmowy? Takiej bez krzyku, bez wyzwisk, bez oskarżeń: „bo to wszystko twoja wina, bo w twojej rodzinie zawsze tak było, bo ty zawsze, bo ty nigdy…”.
Zgoda na trudną rozmowę: „Bardzo mnie boli, gdy tak postępujesz; martwię się twoją sytuacją. Może zasiądziemy do takiej bardzo trudnej rozmowy, choćby trwającej bardzo długo?”.
W której nie powiem, że kogoś nienawidzę, ale że mam żal. Trzeba to sobie powiedzieć. Najważniejsze rozmowy są trudne. I bolą. One jednak leczą. Prawda to najsolidniejszy fundament, jaki może być. Człowiek ma prawo również Panu Bogu powiedzieć, że ma żal. Iluż to bohaterów Biblii miało do Pana Boga żal.
Jeremiasz powie: „Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść” (Jr 20,7). Hiob dojdzie do wniosku, że lepiej by było dla niego, gdyby się nie urodził (por. Hi 3,3). Jonasz ucieka przed Bogiem, a Piotr zapyta wprost: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?” (Mt 19,27). Stwórca się na tych ludzi nie obraża. Spokojnie wyjaśnia tyle, ile uzna za stosowne.
Tak, nie mamy odpowiedzi na najtrudniejsze pytania. Tak, nie wiemy, dlaczego coś się stało lub nie wydarzyło. Jesteśmy jednak ludźmi wiary. Wierzę więc, że Ty, Boże, w tym dostrzegasz sens. Wierzę, że tak jest dla mnie dobrze. Wierzę, że to jest Tobie, Boże, potrzebne.
I ku naszemu zaskoczeniu okazuje się, że taka wiara jest wystarczająco mocna, by tyle pokoleń Polaków przeprowadzić przez popowstańcze zsyłki, przez okropieństwa wojny, niemieckich obozów koncentracyjnych, sowieckich łagrów, powojenną tułaczkę…
Ta wiara, która ma tyle niewiadomych, ma z drugiej strony tak wielką moc, że człowieka przez te wszystkie doświadczenia przeprowadziła. Przeprowadzi również nas. Także nam pomoże. W nie łatwych czasach. Zresztą, które były łatwe? Wiara, która każe przyjąć na słowo, że tak jest i tak ma być. Wiara, która każe trwać przy Jezusie i Jego Kościele. Ta wiara nas przeprowadzi.
Można się oczywiście na Pana Boga obrazić. Można odejść. Tylko dokąd? Odejście od wiary to jest zawsze odejście w rozpacz i bezsens. Wiara to pretensje, łzy, ból i żal do Pana Boga, ale to nie jest rozpacz. To nie jest bezsens. Wiara i bezsens to są dwie różne sprawy.
Maryja, spokojnie słuchająca bardzo trudnych, niczego niewyjaśniających słów swojego Syna, jest dalej Jego Matką. Trwa przy Nim. Gdy Go już nie będzie, pozostanie z Jego uczniami. Ponieważ jest Matką Kościoła. Uznała, że warto być z tymi, którzy wierzą, że Jej Syn jest Bogiem. Podobnie jak my. I tak to już trwa 2000 lat. Wiara będzie trwała również wtedy, gdy nas nie będzie. Tej wiary nie chciejmy się wyrzec.
Plik Worda do pobrania
Rozważanie na sobotę 2.11.2019 r.
o. Waldemar Polczyk OFM
Matka Słowa, które się wydarza
Tajemnica Znalezienia Pana Jezusa.
Maryjo, Matko znajdująca Słowo i wypełniająca je, wybłagaj nam dar uważnego słuchania Słowa Boga. Wstawiaj się za nami, abyśmy się Bożego Słowa nie bali, abyśmy chcieli zawsze wprowadzić to Słowo w czyn. Niech Słowo Ojca Przedwiecznego waży więcej niż słowo człowieka. Chcemy na Twój wzór, Maryjo, żyć Słowem, które wychodzi z ust Bożych.
Ewangelie opowiadające o Matce Bożej są dla nas szkoła życia. Maryja, „Matka wspólnoty Uczniów”, „Matka pomagająca odkryć powołanie do służby w Kościele”, uczy nas życia podobającego się Bogu. Wejdźmy najpierw do domu w Nazarecie, by przysłuchać się scenie Zwiastowania. Co w tej scenie uderza? Uderza to, że Maryi nic nie zostaje wyjaśnione. Co to bowiem znaczy: „Pełna łaski”? (Łk 1,28). Co znaczy odpowiedź: „Duch Święty zstąpi na Ciebie” (Łk 1,35) udzielona na Jej pełne skromności pytanie: „Ale jak to będzie? Jestem dopiero narzeczoną, nie jestem jeszcze małżonką?”.
Nie tylko w przestrzeni wiary, ale i w naszym życiu tak wiele spraw jest i pozostanie niezrozumiałych. Jak trudno jest czasami wyjaśnić żonie, mężowi, dzieciom różnego rodzaju sytuacje życia małżeńskiego, rodzinnego. Tak często powtarzamy z jakąś bezsilnością: „Ty niczego nie rozumiesz” albo prosimy: „Zrozum mnie! Spróbuj mnie zrozumieć!”. Jak często prosimy: „Zaufaj mi! Nie potrafię wyjaśnić tobie, dlaczego tak czuję, myślę, ale: zaufaj mi!”.
Scena Zwiastowania, scena „wybrania przed wiekami”, uczy najpierw zgody na niezrozumienie. Zgody na to, że wiele spraw zrozumiem z czasem. Że są sprawy, które staną się dla mnie jasne pod koniec mojego życia. Że są sprawy. które zrozumiem, gdy będę już z drugiej strony życia. Może jest też coś, czego nie zrozumiem nawet tam. I że to jest w porządku, że nie zrozumiem. Uczy tego Służebnica Pańska, pełniąca wolę Boga nie rozumiejąc jej. Maryja nie domaga się wyjaśnień, gwarancji. Wypowiada natomiast słowa tak ważne, że i my je powtarzamy trzy razy w ciągu dnia: rano, w południe i wieczorem: „Oto Ja, Służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego Słowa” (Łk 1,38).
Trzeba, aby słowa te były programem naszego życia, aby stały się modlitwą: „Chcę, aby moim życiu wszystko działo się bezustannie według Słowa Boga”. Jak bardzo boleśnie przekonujemy się, jak mało warte jest słowo człowieka. Chciałoby się zawołać: gdzie te czasy, gdy słowo polskiego szlachcica szanowali nawet innowiercy i wrogowie. Jeśli ten człowiek dał słowo, to go na pewno dotrzymał. Gdzie te czasy!
Gdzie te czasy, gdy mężczyzna wstydził się nie dotrzymać słowa. Gdzie te czasy, gdy rzemieślnik, szewc, mechanik, jeśli obiecał, że rzecz oddana do naprawy będzie gotowe w określonym terminie, to tak było. Co się stało ze słowem człowieka?
W całej toczącej się dyskusji wokół sakramentalności małżeństwa, wokół dopuszczanie osób związanych powtórnym węzłem cywilnym do Komunii św. chyba nam umknęło pytanie: „Człowieku, to co jest warte twoje słowo dane w obliczu Boga?”
Jeśli gdzieś takie osoby przystępują do sakramentów świętych, to jest to nadużycie. Tam, gdzie tak się dzieje, ponieważ tam się nie szanuje słowa.
Dlatego niech słowa Maryi, „przykładu chrześcijańskiego życia”, staną się naszą prośbą, żeby nam się działo w życiu według Słowa Boga. To jest pokorna modlitwa, aby w naszym życiu działo się tak, jak Bóg chce, a nie tak, jak chce człowiek.
Zauważmy, jak bardzo boli nas, gniewa i denerwuje, gdy ktoś chce nas uszczęśliwić na siłę. I daje nam do zrozumienia albo mówi wprost, bez ogródek: „Jesteś za głupi, by to zrozumieć, jesteś niedorajdą, ja lepiej od ciebie wiem, co jest dla ciebie dobre i czego naprawdę potrzebujesz”. Jak bardzo się wtedy denerwujemy, gdy nam ktoś mówi, że wie lepiej od nas, czego chcemy, co mamy myśleć i jakie są nasze potrzeby. Nikt z nas nie chce złotej klatki. Zauważmy, że również Pan Bóg w klatce nas nie zamyka. Można nie pełnić woli Boga. Wtedy jednak bardzo często muszę pełnić wolę innego człowieka. Inaczej usłyszę: „Nie podoba się tobie? Na twoje miejsce znajdę dziesięciu chętnych”.
Boimy się woli Bożej, myślimy, że wola Boga to cierpienie, choroba, niepełnosprawność, w końcu śmierć. Czy tak jest? Chyba jednak nie. Skąd wiemy, że jednak nie? Z przyglądania się ludziom, którzy pełnili wolę Bożą. Zobaczmy, jak odruchowo mówimy dobrze o dziadkach oraz o rodzicach. Niemal automatycznie stawiamy własnym dzieciom za wzór naszych rodziców. Powiadamy: Dziadek byłby z ciebie dumny; babci by się to nie podobało. Mówimy: Moi rodzice byli bardzo wierzący. To zaś znaczy, że pełnili wolę Boga. Ich życie było piękne. Tak nam bardzo rodziców brakuje, gdy już odeszli do domu Ojca w niebie.
Obydwie wojny, popełniane przestępstwa, nie były ani nie są wolą Boga. Wola Stwórcy wyrażona jest w dziesięciu przykazaniach. Nie jest wolą Boga, aby ludzie się ranili, zachowywali niemoralnie, kłamali… Dlatego ze słów Matki Bożej trzeba nam uczynić program życia. „Niech mi się stanie według twego słowa”.
W Dzienniczku św. Siostry Faustyny Pan Jezus opowiada świętej zakonnicy, w jaki sposób zabiega o nawrócenie grzesznika. Mówi Zbawca: „Powiedz grzesznikom, że żaden nie ujdzie ręki mojej. Jeżeli uciekają przed miłosiernym sercem moim, wpadną w sprawiedliwe ręce moje. Powiedz grzesznikom, że zawsze na nich czekam, wsłuchuję się w tętno ich serca, gdy uderzy dla mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie moje łaski, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im, czego pragną” (Dz. 1728).
„I daję im, czego pragną”. Spróbujmy pozostać z doniosłością tej myśli. Nie tego chciałem dla ciebie, człowieku. Skoro jednak tak bardzo tego chcesz, to proszę. Tak rozumują ludzie: „Ksiądz mi nie będzie mówił, jak mam żyć, ksiądz nie będą mi rozkazywał. Będę pełnił moją wolę!”.
Mam zatem, czego chcę: pod dostatkiem doznań emocjonalnych, mężczyzn, kobiet, pieniędzy, rozrywek… Czy ludzie są od tego szczęśliwi, że robią to, co chcą? Pamiętamy to wszyscy ze szkoły: kolega lub koleżanka, którzy się nie uczyli i robili, co chcieli. Wagarowali, dostawali jedną po drugiej ocenę niedostateczną. Zostawali na drugi rok w tej samej klasie. Niewątpliwie robili, co chcieli. Gdzie są dziś? Jeśli w ogóle jeszcze są na tym świecie?
Prośmy razem z Maryją, aby nie działa się w naszym życiu wola człowieka, bo jest ona bardzo mała. My siebie samych ledwo znamy, co dopiero innych ludzi. Dlatego najmądrzejsze, co mogę powiedzieć dziecku: „Życzę tobie, aby się w twoim życiu działa wola Boża. Czy ja wiem, co jest dla ciebie dobre? Wydaje mi się, że byłoby dobrze, gdybyś poszedł na studia. Nie bardzo chcę, żebyś wyjechał za granicę. Tak naprawdę jednak nie wiem, co jest dla ciebie dobre. Niech się więc w twoim życiu dzieje wola Boża. Wtedy bowiem będziesz szczęśliwy. Nie będzie ci może wygodnie, ale będziesz wiódł szczęśliwe, udane życie”.
Czy w ogóle jest możliwe, aby człowiekowi przez całe życie było lekko, łatwo i przyjemnie? Rozumiemy, że tak się nie da. W ludzkie życie wpisany jest pot, łzy i ból. Mimo to człowiek może być szczęśliwy, gdy pełni nie swoją wolę, lecz wolę Bożą. Zawsze dla człowieka najlepszą.
Człowiekowi tylko się wydaje, że może być szczęśliwy już nie tylko obok Pana Boga, ale przeciwko Niemu. Największych cierpień przysporzyli innym ludziom ci, którzy chcieli zbudować raj tu, na ziemi. Tymczasem budowali jedynie wielkie obozy koncentracyjne i gułagi.
Dlatego, choć tylu spraw z naszego życia nie rozumiemy, codziennie z wielkim przekonaniem powtarzajmy za Maryją: „Oto Ja, Służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego Słowa” (Łk 1,38). Wtedy moje życie będzie trudne, i to jeszcze jak trudne, ale będzie miało sens. Dopiero po czasie zorientuję się, że pełniąc wolę Bożą, byłem szczęśliwy.